sobota, 14 listopada 2015

Rozdział VII

Weszła do dormitorium jak gdyby nigdy nic. Szybko wykonała czynności łazienkowe po czym udała się w stronę Wielkiej Sali. Gdy weszła od razu poczuła na sobie czyjeś spojrzenie. Odruchowo spojrzała na stół Ślizgonów, jednak nie spotkała spojrzenia, którego oczekiwała. Swój wzrok skierowała więc na stół Gryffindoru. Zauważyła, że wpatruje się w nią pewnien rudowłosy chłopak. Przeszedł ja dreszcz, ale swoje kroki skierowała na koniec stołu. Nie zamierzała siedzieć w towarzystwie Ronalda. Postanowiła się od niego odciąć, urwać kontakt. Nie chciała dalej być traktowana jak jakieś popychadło. Usiadła na końcu stołu.  Całkiem sama i jak gdyby nigdy nic jadła ze smakiem potrawy sporządzone na kolację. Starała się zjeść szybciej niż Ron, jednak okazało się, że skończyła w tym samym momencie co on. Postanowiła poczekać trochę aż wróci do swojego dormitorium i będzie mogła na spokojnie wrócić do swojego pokoju. Momentalnie poczuła na sobie czyjś wzrok. Spojrzała więc na stół Ślizgonów i wtedy spojrzenia jej i Draco spotkały się. Nie zauważyła nawet kiedy wszedł do Wielkiej Sali. Wpatrywali się w siebie przez chwilę, był to moment, w którym oboje zapomnieli o całym świecie. Został tylko blask oczy drugiej osoby. Zanim się opamiętali, zauważyło to kilka osób, ale zrzucili to na "zabójcze spojrzenia". Tylko oni wiedzieli co tak naprawdę kryło się za tym spojrzeniem. Hermiona czekała aż wszyscy opuszcza Wielką Salę. Chciała wrócić sama, bez odprowadzania wzrokiem innych uczniów. Nie chciała być w centrum uwagi dzisiejszego wieczoru. Gdy już prawie wszyscy wyszli postanowiła skierować się do swojego dormitorium i w końcu zatopić się w ciepłej pościeli.
                          ♡♡♡
Przywódca Slytherinu wszedł dumny jak paw do Wielkiej Sali. Gdy wracał z biblioteki wstąpił jeszcze do pomieszczenia, które należało prawie tylko do niego, aby zostawić resztę pergaminów. Usiadł powoli obok swojego najlepszego przyjaciela i uważnie przysłuchiwał się rozmowom reszty Ślizgonów. Niektóre dotyczyły quidditcha, a niektóre miłosnych westchnień w stronę Dracona. Razem z Zabinim komentował dzisiejsze zajecia. Co chwilę słyszał jakie to były żałosne i co w ogóle sobie myśli McGonagal usadzając ich razem z Gryfonami.
-W ogóle jej nie rozumiem-lamentował wciąż Diabeł-Co ona przez to chce osiągnąć?
Draco spogladal na niego niewzruszony całą sytuacją. Może mu to się podobało, może nie. Nie starał się w to jakoś głębiej wnikać. Puki co Gryfonka w ławce za bardzo mu nie przeszkadza, więc mógł ją jakoś znieść. Zacznie się martwić dopiero gdy coś mu nie będzie pasowało.
-Tak, tak-odparł Smok-masz absolutną rację.
Zabini słysząc wypowiedź Ślizgona ogromnie się ucieszył. Wiedział, że Malfoy zawsze stanie po jego stronie, choćby nie wiem co. Reszte kolacji spędzili na obgadywaniu weekendu. A mianowicie co będą robić. Kiedy między nimi zapanowała cisza, coś skłoniło Dracona aby spojrzeć na stół Gryfindoru. Nie chciał tego, ale ta siła go przezwyciężyła i swój wzrok skierował prosto na wzrok Hermiony. Chwilę się w siebie wpatrywali, ale pierwsza wzrok odwróciła Gryfonka. Wstała i wyszła z Wielkiej Sali. Draco poczuł się zawiedziony. Chciał jeszcze chociaż chwilę patrzeć w te jej miodowe oczy. Tętniło w nich szczęście, a radosne iskierki skakały we wszystkie strony. Zawsze patrzył na nią gdy płakała, oczywiście z jego powodu. Poczuł coś, co go nakłoniło do pójścia za nią. Chciał ją odprowadzić, tak aby bezpiecznie dotarła do domu Lwa. Wyszedł więc i starał się znaleźć jej chociażby cień. Gdy wyszedł od razu spostrzegł gdzie idzie. Szedł za nią powoli, starając się utrzymywać taką samą odległość od niej. Podążał za nią krok w krok. Gdy już prawie byli na miejscu postanowił stanąć i cicho powiedział :
-Granger..
Gryfonka momentalnie się odwróciła, sprawdzając czy aby na pewno to słyszała. Miała stu procentową pewność, że jej się to wydaje. Jednak odwróciła się z nadzieją, że to on. Nie myliła się. Stał jak gdyby nigdy nic i patrzył jej prosto w oczy. Nie tym samym chłodnym spojrzeniem. To było ciepłe, pragnące więcej ciepła, które czerpało z jej miodowego spojrzenia. Po chwili ciszy w końcu odezwała się Hermiona.
-Coś się stało, Malfoy?
Nie zwracając uwagi na to co mówi, podszedł bliżej. Dzieliło ich tylko kilka centymetrów. Przybliżył się bardziej i do ucha szepnął jej:
-Dobranoc Granger... -nie miał odwagi tego zrobić. Jego uczucia szarpały niemiłosiernie mówiąc mu "zrób to", jednak dał radę. Powstrzymał się.
-Malfoy... -szepnęła Hermiona-Dlaczego mnie odprowadzasz?
Draco słysząc to momentalnie się odwrócił. Spojrzał jej głęboko w oczy i lekko się uśmiechnął.
-Żeby nic Ci się nie stało -odrzekł ironicznie po czym opuścił korytarz, na którym jeszcze przed chwilą stali razem.
Hermiona mimowolnie uśmiechnęła się do siebie i chwilę później już leżała w cieplutkim łóżeczku czytając jakąś mugolską książkę. Ten dzień mogła zaliczyć do przyjemnych.
On błąkał się przez kilka godzin po całym zamku. Miał szczęście, że nie trafił na Filch'a, który zapewne wysłał by go do profesor McGonagall aby ta dała mu szlaban za szwędanie się po ciszy nocnej po zamku. Gdy już miał dość unikania woźnego Hogwartu, skierował się do swojego dormitorium, które dzielił z drugim najprzystojniejszym mężczyzna w dziejach historii tej szkoły. Wchodząc do pokoju, znowu zastał Zabini'ego pijącego ognista whisky bez niego. Lekko zażenowany zachowaniem współlokatora od razu udał się do łazienki. Gdy już z niej wyszedł zastał Diabła leżącego na podłodze przed łóżkiem. Mamrotał coś pod nosem, więc Draco podszedł do niego aby posłuchać co przyjaciel ma do powiedzenia. Smok przecież słynął z tego, że wszystko o wszystkich wie.
-Onaaaa mnnie nie znaaa-bełkotał Zabini-jak mosze mie takkk trakotfffać!
Malfoy o mało nie wybuchnął śmiechem słysząc, jakie głupoty wyląduje jego współlokator, ale z niecierpliwością czekał na ciąg dalszy jego wymownych wypowiedzi.
-Ja pszeciesz jessssstem dla niejj doppry! -mamrotał Diabeł.
-Ale kto?! -krzyknął Dracon, który nie mógł wytrzymać napięcia, które spowodował Blaise. Za nic w świece nie odgadnie o kogo mu chodzi.
-Wiewiórki są takie bezbronne... -szepnął Zabini po czym zapadł w głęboki sen. Malfoy widząc to załamał się jeszcze bardziej, ale postanowił pomóc przyjacielowi i przeniósł go na łóżko. Sam zaś zabrał szklankę ognistej z szafki nocnej przyjaciela i postanowił ją wypić, bo przecież czemu tak dobry alkohol ma się marnować. Wypił duszkiem cała szklankę i położył się spać. Przed nim całe dwa tygodnie ciężkiej pracy. W końcu wakacje się już skończyły.
                           ♡♡♡
Dwa tygodnie minęły tak szybko, że zanim ktokolwiek zdążył się zorientować jutro już był bal. Wszystko dokładnie przemyślane przez Gryfonkę i Ślizgona. Sala była udekorowana i barek z alkoholem uzupełniony. Kontakty między tymi dwojga były o wiele lepsze niż ktokotwiek by sie spodziewał. Każdego wieczoru Draco odprowadzał Hermionę pod sam portret, ale starał się to robić tak, żeby ona tego nie widziała. Jednak za każdym razem wiedziała, że idzie za nią. Czuła jego spojrzenie na swoich plecach. Jednak nie odwracała się i nie kazała mu "spadać". Z nim czuła się bezpieczniej. Kontakt z przyjaciółmi miała zerowy, ale dzisiejszego ranka do Hermiony odezwała się rudowłosa osóbka. Gryfonka siedziała na samiutkim końcu stołu Gryfindoru obserwowana jak zwykle przez Dracona. Podeszła do niej Ginny i usiadła obok niej.
-Hermiona.. -zaczęła Ruda-Ja wiem, że nasz kontakt ograniczył się do zera. Nie myśl, że to przez to zerwanie z Ronem, ale chciała bym to naprawić. Nie musisz przecież do niego wracać. Zrozumiałam twoją decyzję i przyzwyczaiłam się do niej. Mam nadzieję, że mi wybaczysz to, że nie byłam przy tobie wtedy kiedy tego najbardziej potrzebowałaś...
W momencie w oczach brązowookiej pojawiły się łzy. Tym razem łzy szczęścia. Sama nie miała odwagi odezwać się do Ginevry, ale ona to zrobiła z czego bardzo się cieszyła. Po chwili obie ściskały siebie nawzajem. Obie płakały, ze szczęścia oczywiście. Starały się nadrobić stracony czas w ciągu tego śniadania. Postanowiły jednak spotkać się po zajęciach i wszystko obgadać.
Draco widząc łzy szczęścia na twarzy Gryfonki mimowolnie się uśmiechnął, czego nie zrozumiał jego przyjaciel Blaise. Cały dzień patrzył z niedowierzaniem na tą drobną osobie siedzącą obok niego na każdych zajęciach. Była uśmiechnięta cały dzień. Aż miło było na nią popatrzeć. Nie dawał jednak po sobie tego poznać. Mimo że poza zajęciami mieli dobry kontakt, to na lekcjach nie rozmawiali prawie w ogóle. Starali się traktować jak powietrze siebie nawzajem. Czasami wychodziło im to na dobre, czasami nie. Jednak każde z nich nauczyło się siebie tolerować nawzajem. Całe dwa tygodnie spędzili  A planowaniu balu integracyjnego, który miał odbyć się dziś wieczorem. Tak szybko to zleciało. Wszystko było dopięte na ostatni guzik. Po zajęciach oboje rozeszli się do swoich domów w celu przygotowania się na tę uroczystość. W pokoju Gryfonki już jakiś czas czekała Ginny A razem z nią czekały rozmaite kreacje przygotowane przez nią na tego typu wydarzenia. Hermiona widząc to wpadła w zakłopotanie ale postanowiła przymierzyć wszystkie kreacje przygotowane na ten wieczór. Od razu wparowała do łazienki i wzięła "szybką" według niej kąpiel, która trwała minimum 40 minut. Po tym czasie wyszła zadowolona z łazienki i wzięła jedną z przygotowanych przez jej przyjaciółkę stylizacji. Kilka pierwszych stylizacji zupełnie nie pasowało dla grzecznej Hermiony, która wszyscy znali. Postanowiła więc założyć sukienkę. Była ona czarna, bez ramiaczek a do tego złoty naszyjnik i buty. Wyglądała pięknie. Włosy wyprostowała a makijaż zrobiła jej Ginevra. Mocno wytuszowane rzęsy i czerwona szminka dodawały jej kobiecości i mocnego charakteru. Kiedy Hermiona była już gotowa, zaczęła pomagać Rudej się przygotować, bo zostały zaledwie dwie godziny a ona była w rozsypce. Po męczącej dla Hermiony godzinie, obie były gotowe do wyjścia. Ginny miała na sobie sukienkę przed kolano koloru czerwonego. Do tego założyła srebrną biżuterię, bransoletkę i naszyjnik. Na nogi włożyła czarne szpilki i obie były gotowe na wieczór. Została im godzina, którą spędziły na pogaduszkach na rozmaite tematy. Przez długi czas ze sobą nie rozmawiały, więc musiały nadrobić stracone chwile. Zorientowały się, że już czas wychodzić, więc wzięły torebki i wyszły ze swojego dormitorium kierując się do Wielkiej Sali.
                           ♡♡♡
-Gdzie jest ten cholerny krawat! -Zabini biegał po pokoju szukając zawzięcie zagubionej części garderoby. Starał się przeszukiwać każdy kąt tego dormotorium.
-Masz go na szyi stary -rzucił od niechcenia Smok.
-No faktycznie-odparł Diabeł i po chwili paradował już z związanym idealnie krawatem. Mimowolnie spojrzał na swojego współlokatora. Wyglądał przyzwoicie. Biała koszula, czarny krawat, złote mankiety. Jak prawdziwy arystokrata. Brakowało mu tylko cygara i pierścienia rodowego.
-No, no- odparł Zabini widząc Malfoy'a-Wyglądasz nieźle.
Na te słowa Ślizgon uśmiechnął się. On przecież zawsze wygląda nieziemsko.
-Ty też niczego sobie. -rzucił Smok po czym duszkiem wypił zawartość kryształowej szklanki. Mimowolnie spojrzał na zegarek.
-Czas się zbierać-odparł od niechcenia Draco. Zabrał marynarkę z fotela i zgrabnie założył ją na siebie. Zanim wyszli z domu węża zauważył niepokojącą zmianę w wyglądzie przyjaciela.
-Stary.. -zaczął Smok-Ty zamierzasz iść bez spodni?
Słysząc to Zabini momentalnie spojrzał na swoją dolną część garderoby. Wszystko znajdowało się na swoim miejscu. Skarpetki są, buty są, bokserki też są.
-Faktycznie! -krzyknął zdziwiony Diabeł spoglądając ja swoje nagie uda. Od razu pobiegł do pokoju i po chwili wrócił już z spodniami.
-Już jest w porządku-odparł Blaise zapinając guzik w spodniach.
-To będzie piękny wieczor-rzucił na wyjściu Draco.
Obaj ruszyli dumnie w stronę Wielkiej Sali. Nie wiedzieli, że to będzie niezapomniany wieczór dla nich obojga.
_________________
I jak wam się podoba?  Wiem że trochę po czasie Ale byłam na urodzinach kolegi i troszkę się zasiedziałam  😂 Mam nadzieję na miłe komentarze i dużo wyświetleń!  Życzę miłego wieczoru i zapraszam za tydzień na następny rozdział :)
pozdrawiam cieplutko Elisabeth :*
rozdział 21. 11 :)

3 komentarze:

  1. Super, pisz dalej. Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Oni chyba nie są w sobie zakochani, prawda? Oby nie xD Za szybko :) No, ale nieważne. Czekam na następny rozdział i ten niezapomniany wieczór ;)
    Pozdrawiam i weny!
    Lili ^^

    OdpowiedzUsuń