sobota, 21 listopada 2015

Rozdział VIII

Dwie przyjaciółki weszły dumnym krokiem na pięknie przystrojoną Wielką Salę. Hermiona nie wiedziała, że aż tak fajnie to wyjdzie. Obie dziewczyny wystylizowały się tak, że nikt ich na pewno nie pozna. Założyły nawet soczewki kontaktowe zmieniające barwę ich tęczowek. Oczy Hermiony były jasnozielone a Ginny błękitne jak niebo. Na twarz założyły maski, bo w końcu był to bal maskowy. Ich włosy również zmieniły kolor. Garnger była teraz kuruczoczarną osóbką a Ginevra brunetką. Złoto-czarna maska zasłaniała pół  twarzy starszej Gryfonki, natomiast maska młodszej z nich była srebrna z dodatkami czerni. Obie wyglądały zjawiskowo. Obejrzały dokładnie całą salę, po czym ruszyły w kierunku wolnego stolika. Po drodze zahaczyły o barek z alkoholem, z którego wzięły dwa wysokoprocentowe drinki. Gdy usiadły na miejscu, przyglądały się wchodzącym uczniom i starały się ich rozpoznać. Czekając na rozkręcenie imprezy popijając drinki rozmawiały o babskich sprawach. Po kilkunastu minutach wzrok Hermiony odruchowo skierował się na wejście do Wielkiej Sali. Zmierzyła wzrokiem osobę, która luźnym krokiem wchodziła do sali. Po chwili już wiedziała, że był to nie kto inny jak Blaise Zabini. Uśmiech wymalowany od ucha do ucha. Chyba naprawdę cieszył się z odrobiny rozrywki jaką zafundowała im dyrektorka. Jej wzrok wrócił na Ginn. Zaczerwieniła się. Nawet maska nie była wstanie schować rumieńców wymalowanych na jej twarzy. Nerwowo zaczęła skubać paznokcie, co jakiś czas zerkając na kogoś.
-Na kogo tak patrzysz? -zapytała Hermiona lekko klepiąc ją po ręce.
Weasley w momencie ocknęła się i wlepiła niebieskie oczy w przyjaciółkę.
-Nie.. Na nikogo.. Tak po prostu oglądam sukienki dziewczyn.. -próbowała wybrnąć z krępującej sytuacji-Mam nadzieję, że żadna nie ma takiej jak moja.
Mówiąc to uśmiechnęła się lekko w stronę Gryfonki.
-Wyglądały byśmy głupio-dodała na koniec brunetka.
-W sumie masz trochę racji-wywnioskowała Hermiona-O! Drinki się nam skończyły, pójdę po następne.
Jednym ruchem ręki zgarnęła szklanki i ruszyła w stronę barku z alkoholem. Usiadła na jednym z wolnych miejsc przy barze i poprosiła "barmana" o przygotowanie najlepszych drinków jakie potrafi zrobić.
-Dobrze, tylko musi panienka trochę poczekać! W końcu specjały robi się długo! -rzucił barman z uśmiechem na ustach po czym zabrał się do roboty. Hermiona czekając co jakiś czas zerkała na swoją przyjaciółkę. Podszedł do niej Blaise i rozmawiali śmiejąc się i wygłupiając. "To na niego tak patrzyła, jednak ludzie się zmieniają"-zkwitowała w myślach Gryfonka. Po chwili czuła na sobie czyjeś spojrzenie. Nie mogła dostrzec skąd ono pochodzi, więc czuła się odrobinę skrempowana. Cierpliwie więc czekała na upragnione drinki.
Po drugiej stronie sali siedział Malfoy. Jego wygląd również się zmienił. Miał brązowe włosy i również tego koloru oczy. Jego maska oczywiście była zielona, przecież to jego ulubiony kolor. Przyglądał się pewnej osobie, która niemało go interesowała. Chwilę ją poobserwował, aż w końcu postanowił podejść bliżej i lepjej się przyjrzeć. Usiadł więc po drugiej stronie baru, dokładnie ma przeciw niej. Skądś ją kojarzył, jednak nie za bardzo wiedział skąd. Zamówił u barmana szklankę ognistej i powoli ją popijając przyglądał się dziewczynie. Zauważył, że barman podał jej dwa drinki. Jednak dziewczyna nigdzie z nimi nie poszła, lecz ona rozsiadła się wygodniej i zaczęła upijać niewielkie łyki alkoholu. Postanowił podejść i zagadać. Może będzie jego dziewczyną na jedną noc. Trochę rozrywki każdemu się należy. Jego przyjaciel już zaczął działać i wyrywa jakąś brunetkę w koncie sali. Zabrał więc swoją szklankę z ognistą i usiadł obok nieznajomej.
-Cześć, jestem Tom a Ty?- zagadał Ślizgon podając się za kogoś innego.
-Mary, miło mi-powiedziała uśmiechnięta Hermiona i wyciągnęła rękę w stronę niejakiego Tom'a. Alkohol już lekko uderzył jej do głowy. Rzadko piła, więc wystarczą trzy-cztery drinki i Gryfonka czuję się świetnie. Teraz kończyła drugiego.
- Jak się bawisz? -zapytał Malfoy z uśmiechem, oczywiście firmowym, na ustach. Spojrzał jej w oczy, ale niestety nie mógł odgadnąć żadnych uczuć z jej spojrzenia. Były w nich tylko delikatne iskierki radości. Hermiona czuła się świetnie, bo pierwszy raz zagadał do niej naprawdę przystojny, tak jej się wydawało, chłopak. Zawsze to ona musiała zagadywać do osób płci przeciwnej i nie zawsze się do dla niej dobrze kończyło. Wszyscy traktowali ją jako przyjaciółkę, która mogła odrobić za nich referat lub jakieś inne zadanie domowe. Była w świetnym nastroju, dlatego kontynuowała rozmowę.
-Jest super-zaczęła-dekoratorzy naprawdę się postarali i sala wygląda pięknie, zespół też niczego sobie. Tylko mało osób na parkiecie
-To prawda, wystrój jest zajebisty ale faktycznie mało osób tańczy
Po tej krótkiej rozmowie zapadła cisza, oboje czuli się niezręcznie ale nikt nie przerwał obecnej sytuacji. Hermiona dopila trzeciego drinka i zamówiła następnego u barmana. Draco również dokończył drugą szklankę whisky i poprosił o następną.
-O! -krzyknęła Gryfonka-moja ulubiona piosenka! Chodź Tom zatańczmy!
Krzycząc to złapała chłopaka za rękę i ruszyła na parkiet. Czuła, że alkohol już działa więc czuła się pewnie przy nowo poznanym chłopaku. Po chwili na parkiecie zaczęło pojawiać się więcej osób i wszyscy tańczyli tak jakby jutra miało nie być. Wszystkim się to należało, po wojnie zostało tyle smutku i tęsknoty za zmarłymi a to był idealny moment żeby zapomnieć o wszystkim i trochę się zabawić. Hermiona czuła się świetnie na parkiecie. Tańczyła naprawdę dobrze, kilka chłopaków nawet przyglądało jej się dokładnie. Draco analizował każdy jej ruch i starał się dopasować do jej stylu tańca. Po chwili oboje tańczyli nie zwracając uwagi na innych. Po prostu dobrze się bawili. Przetańczyli kilka piosenek po czym zmęczeni wrócili do barku żeby wypić zamówiony alkohol.
-Naprawdę dobrze tańczysz-wywnioskował Draco i upił spory łyk ognistej.
-Dziękuję, Ty również -oznajmiła Gryfonka. Chwilę później delektowała się swoim drinkiem. Był naprawdę dobry, nie czuć było prawie alkoholu. Maskowało go wiele innych smaków i zapachów. Jednak nazwa drinka mówiła sama za siebie. "Mocny smok", bo był koloru zielonego z przebłyskami czerwonego i żółtego. Rozmawiali ze sobą i śmiali się niekiedy, Gryfonka naprawdę świetnie się bawiła, jednak po jakimś czasie przeprosiła chłopaka i oddaliła się w stronę innego stolika. Zauważyła Ginny, która była tak nawalowa, że ledwo mogla usiedzieć na krześle.
-Ginn, dlaczego zawsze jak spuszczę z ciebie wzrok chociażby na kilka minut to Ty zawsze robisz jakieś głupoty. -zkwitowała Hermiona widząc w jakim stanie jest jej przyjaciółka.
-Aleeeee pszecieszzz ja nicc nie fypiłamm dlaczeggo siee złośśściszz... -mamrotała Weasley.
Faktycznie nie śmierdziało od niej alkoholem, a przy niej wypiła tylko jednego drinka. Ktoś musiał dać jej jakiś eliksir, lub co gorsza jakiś narkotyk. Czym prędzej zarzuciła rękę Ginevry na swoje ramię i ruszyła w stronę wyjścia. Po drodze ciężar stawał się coraz bardziej ciążący, więc Hermiona usiadła na schodach przed Wielką Salą i położyła głowę przyjaciółki na swoich kolanach. Chwilę później zauważyła, że jej przyjaciółka smacznie śpi i zupełnie nie przeszkadza jej zimna podłoga i niewygodne kolana dziewczyny.
-O! Harry! -krzyknęła Granger widząc swojego przyjaciela. Chłopak popatrzał zdezorientowany na dziewczynę i podszedł z uwodzicielskim uśmiechem w jej stronę.
-Cześć piękna, masz jakieś plany na resztę wieczoru?
-Harry co ty wygadujesz w ogóle? -zapytała Gryfonka po czym przypomniała sobie, że zmieniła wygląd, więc czym prędzej zdjęła z siebie to zaklęcie.
-O Boże Hermiona! -krzyknął Czarnowłosy po czym strasznie się zarumienił-Przepraszam Cię... Ja cię nie poznałem... -tłumaczył się chłopak.
-Nic nie szkodzi, ale mam do ciebie mała prośbę.
-No slucham-rzucił Potter uśmiechając się lekko.
-To jest Julia-pokazała na dziewczynę leżącą na jej kolanach-zaprowadzisz ją do mojego dormitorium?
-Pewnie, a z jakiego ona jest domu? Może tam ją zaprowadzę?
-Nie, nie.. Nikt nie może jej w takim stanie zobaczyć. Proszę Cię bardzo-ciągnęła Hermiona.
-Okej, już ją prowadzę -powiedział Harry po czym wziął pod pachę "Julię" i ruszył w stronę dornitorium Hermiony. Gryfonka jednak nie chciała narazie wracać do pokoju, chciała jeszcze porozmawiać z chłopakiem przy barze. Po drodze znów zmieniła wygląd. Usiadła więc koło baru i zamówiła jeszcze jednego drinka. Obejrzała się, ale żaden ślad nie został po Tomie. Lekko wzdechnęła po czym delektowała się nowym napojem. Szukała wzrokiem zbiegłego jednak nigdzie nie mogła go wypatrzyć. Dopiła drinka, który ewidentnie dostarczył wystarczająco procentów do krwi, żeby dziewczyna ruszyła na parkiet. Zaczęła tańczyć sama, ale już po chwili wokół niej pojawiło się wielu adoratorów. Tanczyła wyzywająco, jednak nie jak kobieta w klubie go-go. Jej ciało świetnie wyglądało w czarnej sukience. Słyszała wiele komentarzy, że jest piękna czy wygląda seksownie. Po chwili ktoś pociągnął ją za rękę i wyrwał z tłumu. Poprawiła sukienkę i maskę po czym spojrzała na porywacza.
-Co do jasnej cholery.... -rzuciła Hermiona, po czym zorientowała się, że przed nią stoi zbiegły i uśmiecha się do niej jak gdyby nigdy nic.
-Uciekłeś
-Wyszedłem do łazienki, nie ucieklem-odpowedział zgodnie z prawdą Draco-Zatańczymy?
-Możemy, ale najpierw drink! -rzuciła Hemriona i podreptała w stronę baru. Znów zamówiła 'mocnego smoka' i szybko go wypiła. Chłopak natomiast wypił dwa kieliszki wódki i był gotowy do tańca. Złapał więc dziewczynę w pasie i zaprowadził na parkiet. Gdy weszli na parkiet włączono wolną piosenkę, ludzie dobrali się w pary i tańczyli wolnego. Draco przyciągnął dziewczynę bliżej siebie i położył jej rękę na talii. Tańczyli tak, jakby byli dobrze zgraną parą. Oboje dawali z siebie jak najwięcej, kilka osób nawet skomentowało romantyczny taniec tych dwojga. Przetańczyli pół nocy, rozmawiając przy tym i się śmiejąc.
-Zaraz wrócę -rzuciła Hermiona po czym ruszyła w stronę łazienki. Po drodze zmieniła wygląd. Poprawiła makijaż i wróciła z powrotem.
-Jestem-rzuciła podchodząc do chłopaka.
-Granger idź stąd, czekam na kogoś- powiedział Malfoy widząc Hermionę. On również zmienił z powrotem swój wygląd, bo Blaise powiedział mu że wygląda jak iditota.
Gryfonka stała jak wryta w ziemię. Dosłownie chwilę temu siedziała tu z Tomem i piła drinka. Zniknął jak kopciuszek w mugolskiej bajce.
-Ja również na kogoś czekam Malfoy-rzuciła w stronę blondyna i usiadła dwa krzesła dalej. Dracon uważnie przyjrzał się Hermionie. Wygladała pięknie. Miała podobną sukienkę do nowo poznanej dziewczyny. Szpilki wydłużały jej nogi a fryzura dodawała odrobinki charakteru całej stylizacji. Gryfonka złapała pukiel swoich włosów i zaczęła nim kręcić. Po chwili zorientowała się, że zapomniała zmienić koloru włosów, więc szybko wybiegła z sali.
-Granger nie tak szybko, bo jeszcze połamiesz sobie te szlamowate nogi! -krzyknął na pożegnanie Malfoy.
Za drzwiami szybko rzuciła zaklęcie i po chwili była już z powrotem. Jednak nadal siedział tam tylko Draco. Usiadła więc na swoim miejscu i czekała rozglądąjac się nerwowo.
-Jest-powiedział do siebie Smok-nie zauważy mnie. Podszedł do niej od tylu i zastawił jej oczy.
-Zgadnij kto? -szepnął jej do ucha Ślizgon.
-Tom? -zgadywała Gryfonka.
-Nie otwieraj oczu-szeptał chłopak, po czym odwrócił jej twarz i złożył na jej mailnowych ustach namiętny pocałunek. Dziewczyna nie wiedziała na początku co się dzieje, jednak nie otwierała oczu. Po chwili oddała pocałunek z równą namiętnoścą co chłopak. Chwilę się całowali. Hermiona otworzyła na moment oczy i zobaczyła to. Draco Malfoy, pieprzony dupek i arystokrata, całuje ją, zwykłą szlamę. Oderwała się od niego natychmiast i dosłownie uciekła z miejsca zbrodni. Chciała jak najszybciej znaleźć się w swoim dormitorium i przemyśleć sytuację z przed paru chwil. Po drodze próbowała wyrzucić ten pocałunek z głowy jednak nie mogła. Musiała przyznać, że Malfoy świetnie całuje. Nikt jeszcze nie całował jej tak delikatnie a zarazem namiętnie. To był jej pierwszy w życiu taki pocałunek, jednak musiała zapomnieć o nim jak najszybciej. Po chwili już była pod drzwiami swojego dormitorium. Weszła, trzasnęła drzwiami. Usiadła opierając się plecami o drzwi i myślała.
Draco stał jak wryty. Nie wiedział co się stało. Dziewczyna wybiegła z sali bez żadnego słowa na dobranoc. Nic. Po prostu uciekła. Nie było lepszego słowa na jej zachowanie.
Źle całuje?-zapytał sam siebie Smok. Chwilę myślał ale na darmo. Nadal nie rozumiał dlaczego 'Mary' uciekła. Zamówił u barmana szklankę ognistej, wypił ją, po czym zauważył idącą koło niego Pansy. Zawołał ją. Musiał to wszystko odreagować. Zabrał więc ją na namiętną noc w swoim dormitorium. Taki był, musiał odreagować. Nadawała się do tego idealnie Parkinson. Wziął ją za rękę i razem wyszli z Wielkiej Sali.
__________________
Skończyłam! Przepraszam że z opóźnieniem, ale miałam niemałe problemy z internetem. Mam nadzieję, że wam się spodoba i będzie wiele miłych komentarzy :)
Pozdrawiam Was serdecznie Elisabeth ♡

Rozdział IX- 5.12

sobota, 14 listopada 2015

Rozdział VII

Weszła do dormitorium jak gdyby nigdy nic. Szybko wykonała czynności łazienkowe po czym udała się w stronę Wielkiej Sali. Gdy weszła od razu poczuła na sobie czyjeś spojrzenie. Odruchowo spojrzała na stół Ślizgonów, jednak nie spotkała spojrzenia, którego oczekiwała. Swój wzrok skierowała więc na stół Gryffindoru. Zauważyła, że wpatruje się w nią pewnien rudowłosy chłopak. Przeszedł ja dreszcz, ale swoje kroki skierowała na koniec stołu. Nie zamierzała siedzieć w towarzystwie Ronalda. Postanowiła się od niego odciąć, urwać kontakt. Nie chciała dalej być traktowana jak jakieś popychadło. Usiadła na końcu stołu.  Całkiem sama i jak gdyby nigdy nic jadła ze smakiem potrawy sporządzone na kolację. Starała się zjeść szybciej niż Ron, jednak okazało się, że skończyła w tym samym momencie co on. Postanowiła poczekać trochę aż wróci do swojego dormitorium i będzie mogła na spokojnie wrócić do swojego pokoju. Momentalnie poczuła na sobie czyjś wzrok. Spojrzała więc na stół Ślizgonów i wtedy spojrzenia jej i Draco spotkały się. Nie zauważyła nawet kiedy wszedł do Wielkiej Sali. Wpatrywali się w siebie przez chwilę, był to moment, w którym oboje zapomnieli o całym świecie. Został tylko blask oczy drugiej osoby. Zanim się opamiętali, zauważyło to kilka osób, ale zrzucili to na "zabójcze spojrzenia". Tylko oni wiedzieli co tak naprawdę kryło się za tym spojrzeniem. Hermiona czekała aż wszyscy opuszcza Wielką Salę. Chciała wrócić sama, bez odprowadzania wzrokiem innych uczniów. Nie chciała być w centrum uwagi dzisiejszego wieczoru. Gdy już prawie wszyscy wyszli postanowiła skierować się do swojego dormitorium i w końcu zatopić się w ciepłej pościeli.
                          ♡♡♡
Przywódca Slytherinu wszedł dumny jak paw do Wielkiej Sali. Gdy wracał z biblioteki wstąpił jeszcze do pomieszczenia, które należało prawie tylko do niego, aby zostawić resztę pergaminów. Usiadł powoli obok swojego najlepszego przyjaciela i uważnie przysłuchiwał się rozmowom reszty Ślizgonów. Niektóre dotyczyły quidditcha, a niektóre miłosnych westchnień w stronę Dracona. Razem z Zabinim komentował dzisiejsze zajecia. Co chwilę słyszał jakie to były żałosne i co w ogóle sobie myśli McGonagal usadzając ich razem z Gryfonami.
-W ogóle jej nie rozumiem-lamentował wciąż Diabeł-Co ona przez to chce osiągnąć?
Draco spogladal na niego niewzruszony całą sytuacją. Może mu to się podobało, może nie. Nie starał się w to jakoś głębiej wnikać. Puki co Gryfonka w ławce za bardzo mu nie przeszkadza, więc mógł ją jakoś znieść. Zacznie się martwić dopiero gdy coś mu nie będzie pasowało.
-Tak, tak-odparł Smok-masz absolutną rację.
Zabini słysząc wypowiedź Ślizgona ogromnie się ucieszył. Wiedział, że Malfoy zawsze stanie po jego stronie, choćby nie wiem co. Reszte kolacji spędzili na obgadywaniu weekendu. A mianowicie co będą robić. Kiedy między nimi zapanowała cisza, coś skłoniło Dracona aby spojrzeć na stół Gryfindoru. Nie chciał tego, ale ta siła go przezwyciężyła i swój wzrok skierował prosto na wzrok Hermiony. Chwilę się w siebie wpatrywali, ale pierwsza wzrok odwróciła Gryfonka. Wstała i wyszła z Wielkiej Sali. Draco poczuł się zawiedziony. Chciał jeszcze chociaż chwilę patrzeć w te jej miodowe oczy. Tętniło w nich szczęście, a radosne iskierki skakały we wszystkie strony. Zawsze patrzył na nią gdy płakała, oczywiście z jego powodu. Poczuł coś, co go nakłoniło do pójścia za nią. Chciał ją odprowadzić, tak aby bezpiecznie dotarła do domu Lwa. Wyszedł więc i starał się znaleźć jej chociażby cień. Gdy wyszedł od razu spostrzegł gdzie idzie. Szedł za nią powoli, starając się utrzymywać taką samą odległość od niej. Podążał za nią krok w krok. Gdy już prawie byli na miejscu postanowił stanąć i cicho powiedział :
-Granger..
Gryfonka momentalnie się odwróciła, sprawdzając czy aby na pewno to słyszała. Miała stu procentową pewność, że jej się to wydaje. Jednak odwróciła się z nadzieją, że to on. Nie myliła się. Stał jak gdyby nigdy nic i patrzył jej prosto w oczy. Nie tym samym chłodnym spojrzeniem. To było ciepłe, pragnące więcej ciepła, które czerpało z jej miodowego spojrzenia. Po chwili ciszy w końcu odezwała się Hermiona.
-Coś się stało, Malfoy?
Nie zwracając uwagi na to co mówi, podszedł bliżej. Dzieliło ich tylko kilka centymetrów. Przybliżył się bardziej i do ucha szepnął jej:
-Dobranoc Granger... -nie miał odwagi tego zrobić. Jego uczucia szarpały niemiłosiernie mówiąc mu "zrób to", jednak dał radę. Powstrzymał się.
-Malfoy... -szepnęła Hermiona-Dlaczego mnie odprowadzasz?
Draco słysząc to momentalnie się odwrócił. Spojrzał jej głęboko w oczy i lekko się uśmiechnął.
-Żeby nic Ci się nie stało -odrzekł ironicznie po czym opuścił korytarz, na którym jeszcze przed chwilą stali razem.
Hermiona mimowolnie uśmiechnęła się do siebie i chwilę później już leżała w cieplutkim łóżeczku czytając jakąś mugolską książkę. Ten dzień mogła zaliczyć do przyjemnych.
On błąkał się przez kilka godzin po całym zamku. Miał szczęście, że nie trafił na Filch'a, który zapewne wysłał by go do profesor McGonagall aby ta dała mu szlaban za szwędanie się po ciszy nocnej po zamku. Gdy już miał dość unikania woźnego Hogwartu, skierował się do swojego dormitorium, które dzielił z drugim najprzystojniejszym mężczyzna w dziejach historii tej szkoły. Wchodząc do pokoju, znowu zastał Zabini'ego pijącego ognista whisky bez niego. Lekko zażenowany zachowaniem współlokatora od razu udał się do łazienki. Gdy już z niej wyszedł zastał Diabła leżącego na podłodze przed łóżkiem. Mamrotał coś pod nosem, więc Draco podszedł do niego aby posłuchać co przyjaciel ma do powiedzenia. Smok przecież słynął z tego, że wszystko o wszystkich wie.
-Onaaaa mnnie nie znaaa-bełkotał Zabini-jak mosze mie takkk trakotfffać!
Malfoy o mało nie wybuchnął śmiechem słysząc, jakie głupoty wyląduje jego współlokator, ale z niecierpliwością czekał na ciąg dalszy jego wymownych wypowiedzi.
-Ja pszeciesz jessssstem dla niejj doppry! -mamrotał Diabeł.
-Ale kto?! -krzyknął Dracon, który nie mógł wytrzymać napięcia, które spowodował Blaise. Za nic w świece nie odgadnie o kogo mu chodzi.
-Wiewiórki są takie bezbronne... -szepnął Zabini po czym zapadł w głęboki sen. Malfoy widząc to załamał się jeszcze bardziej, ale postanowił pomóc przyjacielowi i przeniósł go na łóżko. Sam zaś zabrał szklankę ognistej z szafki nocnej przyjaciela i postanowił ją wypić, bo przecież czemu tak dobry alkohol ma się marnować. Wypił duszkiem cała szklankę i położył się spać. Przed nim całe dwa tygodnie ciężkiej pracy. W końcu wakacje się już skończyły.
                           ♡♡♡
Dwa tygodnie minęły tak szybko, że zanim ktokolwiek zdążył się zorientować jutro już był bal. Wszystko dokładnie przemyślane przez Gryfonkę i Ślizgona. Sala była udekorowana i barek z alkoholem uzupełniony. Kontakty między tymi dwojga były o wiele lepsze niż ktokotwiek by sie spodziewał. Każdego wieczoru Draco odprowadzał Hermionę pod sam portret, ale starał się to robić tak, żeby ona tego nie widziała. Jednak za każdym razem wiedziała, że idzie za nią. Czuła jego spojrzenie na swoich plecach. Jednak nie odwracała się i nie kazała mu "spadać". Z nim czuła się bezpieczniej. Kontakt z przyjaciółmi miała zerowy, ale dzisiejszego ranka do Hermiony odezwała się rudowłosa osóbka. Gryfonka siedziała na samiutkim końcu stołu Gryfindoru obserwowana jak zwykle przez Dracona. Podeszła do niej Ginny i usiadła obok niej.
-Hermiona.. -zaczęła Ruda-Ja wiem, że nasz kontakt ograniczył się do zera. Nie myśl, że to przez to zerwanie z Ronem, ale chciała bym to naprawić. Nie musisz przecież do niego wracać. Zrozumiałam twoją decyzję i przyzwyczaiłam się do niej. Mam nadzieję, że mi wybaczysz to, że nie byłam przy tobie wtedy kiedy tego najbardziej potrzebowałaś...
W momencie w oczach brązowookiej pojawiły się łzy. Tym razem łzy szczęścia. Sama nie miała odwagi odezwać się do Ginevry, ale ona to zrobiła z czego bardzo się cieszyła. Po chwili obie ściskały siebie nawzajem. Obie płakały, ze szczęścia oczywiście. Starały się nadrobić stracony czas w ciągu tego śniadania. Postanowiły jednak spotkać się po zajęciach i wszystko obgadać.
Draco widząc łzy szczęścia na twarzy Gryfonki mimowolnie się uśmiechnął, czego nie zrozumiał jego przyjaciel Blaise. Cały dzień patrzył z niedowierzaniem na tą drobną osobie siedzącą obok niego na każdych zajęciach. Była uśmiechnięta cały dzień. Aż miło było na nią popatrzeć. Nie dawał jednak po sobie tego poznać. Mimo że poza zajęciami mieli dobry kontakt, to na lekcjach nie rozmawiali prawie w ogóle. Starali się traktować jak powietrze siebie nawzajem. Czasami wychodziło im to na dobre, czasami nie. Jednak każde z nich nauczyło się siebie tolerować nawzajem. Całe dwa tygodnie spędzili  A planowaniu balu integracyjnego, który miał odbyć się dziś wieczorem. Tak szybko to zleciało. Wszystko było dopięte na ostatni guzik. Po zajęciach oboje rozeszli się do swoich domów w celu przygotowania się na tę uroczystość. W pokoju Gryfonki już jakiś czas czekała Ginny A razem z nią czekały rozmaite kreacje przygotowane przez nią na tego typu wydarzenia. Hermiona widząc to wpadła w zakłopotanie ale postanowiła przymierzyć wszystkie kreacje przygotowane na ten wieczór. Od razu wparowała do łazienki i wzięła "szybką" według niej kąpiel, która trwała minimum 40 minut. Po tym czasie wyszła zadowolona z łazienki i wzięła jedną z przygotowanych przez jej przyjaciółkę stylizacji. Kilka pierwszych stylizacji zupełnie nie pasowało dla grzecznej Hermiony, która wszyscy znali. Postanowiła więc założyć sukienkę. Była ona czarna, bez ramiaczek a do tego złoty naszyjnik i buty. Wyglądała pięknie. Włosy wyprostowała a makijaż zrobiła jej Ginevra. Mocno wytuszowane rzęsy i czerwona szminka dodawały jej kobiecości i mocnego charakteru. Kiedy Hermiona była już gotowa, zaczęła pomagać Rudej się przygotować, bo zostały zaledwie dwie godziny a ona była w rozsypce. Po męczącej dla Hermiony godzinie, obie były gotowe do wyjścia. Ginny miała na sobie sukienkę przed kolano koloru czerwonego. Do tego założyła srebrną biżuterię, bransoletkę i naszyjnik. Na nogi włożyła czarne szpilki i obie były gotowe na wieczór. Została im godzina, którą spędziły na pogaduszkach na rozmaite tematy. Przez długi czas ze sobą nie rozmawiały, więc musiały nadrobić stracone chwile. Zorientowały się, że już czas wychodzić, więc wzięły torebki i wyszły ze swojego dormitorium kierując się do Wielkiej Sali.
                           ♡♡♡
-Gdzie jest ten cholerny krawat! -Zabini biegał po pokoju szukając zawzięcie zagubionej części garderoby. Starał się przeszukiwać każdy kąt tego dormotorium.
-Masz go na szyi stary -rzucił od niechcenia Smok.
-No faktycznie-odparł Diabeł i po chwili paradował już z związanym idealnie krawatem. Mimowolnie spojrzał na swojego współlokatora. Wyglądał przyzwoicie. Biała koszula, czarny krawat, złote mankiety. Jak prawdziwy arystokrata. Brakowało mu tylko cygara i pierścienia rodowego.
-No, no- odparł Zabini widząc Malfoy'a-Wyglądasz nieźle.
Na te słowa Ślizgon uśmiechnął się. On przecież zawsze wygląda nieziemsko.
-Ty też niczego sobie. -rzucił Smok po czym duszkiem wypił zawartość kryształowej szklanki. Mimowolnie spojrzał na zegarek.
-Czas się zbierać-odparł od niechcenia Draco. Zabrał marynarkę z fotela i zgrabnie założył ją na siebie. Zanim wyszli z domu węża zauważył niepokojącą zmianę w wyglądzie przyjaciela.
-Stary.. -zaczął Smok-Ty zamierzasz iść bez spodni?
Słysząc to Zabini momentalnie spojrzał na swoją dolną część garderoby. Wszystko znajdowało się na swoim miejscu. Skarpetki są, buty są, bokserki też są.
-Faktycznie! -krzyknął zdziwiony Diabeł spoglądając ja swoje nagie uda. Od razu pobiegł do pokoju i po chwili wrócił już z spodniami.
-Już jest w porządku-odparł Blaise zapinając guzik w spodniach.
-To będzie piękny wieczor-rzucił na wyjściu Draco.
Obaj ruszyli dumnie w stronę Wielkiej Sali. Nie wiedzieli, że to będzie niezapomniany wieczór dla nich obojga.
_________________
I jak wam się podoba?  Wiem że trochę po czasie Ale byłam na urodzinach kolegi i troszkę się zasiedziałam  😂 Mam nadzieję na miłe komentarze i dużo wyświetleń!  Życzę miłego wieczoru i zapraszam za tydzień na następny rozdział :)
pozdrawiam cieplutko Elisabeth :*
rozdział 21. 11 :)

niedziela, 1 listopada 2015

Rozdział VI

Szła sama przez korytarze wiodące ją do pokoju wspólnego Gryffindoru. Starała się chodzić raczej bezludnymi korytarzami w obawie, że spotka Ronalda. Nie chciała się z nim widzieć, bo bała się, że coś jej zrobi. Na szczęście dotarła do swojego dormitorium bez niepotrzebnych kłótni. Szybko zamknęła za sobą drzwi i od razu opadła na swoje łóżko. Zrzuciła torbę z książkami na podłogę i zaczęła wpatrywać się w sufit. Musiała to zakończyć. Nie chciała dłużej utrzymywać kontaktu z Ronem, ale nie miała z kim o tym pogadać. Ginny jako jego siostra trzymała by stronę brata, a Harry trzymał by stronę swojego przyjaciela. Może gdy zacznie go unikać to sytuacja sama się rozwiąże? Może zadziała?  A jeżeli swoim zachowaniem bardziej rozzłości rudego chłopaka? Próbowała coś wymyślić jednak jej umysł również zaprzątał bal integracyjny, który miał się odbyć za dwa tygodnie. Bal maskowy.
-Eh... -jęknęła Hermiona zrezygnowana całą tą sytuacją. Jeszcze słowa Malfoy'a. "Nie daj się tak traktowac". Co to oznaczało? Czy widział jak kłóciła się z Weasley'em? To niemożliwe. Jak? A może jednak widział. Zobaczył jak Ron znęca się nad nią psychicznie i fizycznie. Może to i dobrze? Tylko dlaczego nie zareagował?
-Jestem tylko głupią szlamą... -wywnioskowała Hermiona. Jak ktoś z rodziny arystokratów miałby przejąć się losem zwykłej mugolaczki. A może jednak? Od razu wybiła sobie tą myśl z głowy. Postanowiła wziąć prysznic i zmyć z siebie resztki myśli. Gdy skończyła była pora obiadu, więc ruszyła w stronę Wielkiej Sali.
"Czas rozpoczęcia planu"-pomyślała Gryfonka po czym wyszła z pokoju.
                         ♡♡♡
Szedł przed siebie. Nie za bardzo wiedział dokąd. Po drodze ubliżył paru małolatom i tym poprawił sobie lekko humor. Szedł powoli myślami błądząc gdzieś w przestrzeni. Miał na głowie ten przeklęty bal. Dlaczego właśnie on miał się tym zająć? Jest masa bardziej pracowitych czarodziei niż on. Czemu McGonagall wybrała właśnie jego? I to jeszcze z tą cholerną Granger. Doszedł do wieży astronomicznej. W momencie wróciły do niego wspomnienia. Ostatni raz tu był przed wojną. Stał w tym samym miejscu jednak teraz nie celował w nikogo różdżką. Odetchnął głęboko po czym swój wzrok skierował na piękne niebieskie niebo. Teraz myślał o pewnej dziewczynie. Martwi się o nią? Nie to niemożliwe. Od razu wybił sobie to z głowy. Co prawda zmieniła się nie do poznania. Kiedyś była zwykłą szlamą a teraz?  Teraz jest pyskatą dziewczyną. Tylko dlaczego daje się tak traktować? Czemu Weasley tak się zachowuje wobec niej? Podpadła mu? To pytanie ciągle przewijało się przez jego myśli. Spojrzał na zegarek, po czym zorientował się, że już jest pora obiadu a na jutro ma przygotować plany udekorowania Wielkiej Sali. Postanowił więc zjeść szybko obiad i pójść do biblioteki. Zanim dotarł na wyczekiwany posiłek minęło sporo czasu. Gdy wszedł Wielka Sala była prawie pusta. Odruchowo spojrzał na stół Gryffindor'u. Siedziała tam, sama. Dlaczego? W tym momencie ich spojrzenia się spotkały. Przez chwilę żadne z nich nie opuściło wzroku, ale po kilku sekundach oboje zrzucili wzrok w inną stronę. Co się ze mną dzieje? Martwię się? Od razu wybił sobie to pytanie z myśli i ruszył w stronę swojego stołu.
-Co się tak gapisz na tą szlame? -z rozmyślań wyrwała go Pansy i od razu uraczyła go swoim "uroczym" uśmiechem. Draco nawet nie odwrócił wzroku od Granger. Dopiero gdy ona na niego spojrzała odruchowo obrócił się w stronę Ślizgonki i zaczął ją namiętnie całować. Po czym wstał i wyszedł z Wielkiej Sali.

Siedziała sama przy stole, lecz w niczym jej to nie przeszkadzało. Wolała siedzieć sama niż w towarzystwie Weasley'a. Plan rozpoczęła od teraz. Postara się odizolować od Harry'ego i Rona aby nie drażnić rudowłosego. Po jakimś czasie porozmawia z Ginny ale narazie chce być sama. Czytała książkę i co jakiś czas spoglądała na stol Slytherinu. Odruchowo popatrzyła na drzwi, w ktorych zobaczyła Blondyna.
Chwilę patrzyli sobie w oczy, ale dla Hermiony trwało to wieczność. Nawet nie myślała dlaczego tam spojrzała. Odruch? Czy czekała na to aż on wejdzie? Nie to niemozliwe. Spuściła wzrok z powrotem na książkę, lecz nie mogła powstrzymać się żeby spojrzeć na stół Ślizgonów i to co zobaczyła ją nie dość, że obrzydziło to ukłuło gdzieś w środku. Draco całował największą "dziwkę" Slytherinu. Momentalnie wypluła to co miała w buzi. Wstała i wyszła z Wielkiej Sali. Postanowiła posiedzieć w bibliotece do późnego wieczoru. Po drodze skoczyła do swojego dormitorium żeby zabrać pióro i pergaminy, po czym szybkim krokiem ruszyła w stronę miejsca, w którym może się wyciszyć.

Stolik w ciemnym kącie zajmował blond-włosy chłopak, który zawzięcie nad czymś myślał. Bal, który zajmował wiele czasu w jego przyszłych obowiązkach zaprzątał mu umysł. Jak go zorganizować? Bal integracyjny i to ma dodatek maskowy. Brzmi nieźle. Usłyszał dźwięk otwieranych drzwi więc odruchowo spojrzał w tamtą stronę. Do biblioteki weszła brązowowłosa dziewczyna. Od razu wiedział kto to jest. Rozpoznał ją po burzy loków spuszczonych na jej plecach. Już od pewnego czasu zauważył, że się zmieniła. Nie tylko w środku ale i na zewnątrz. Zgrabna figura, długie nogi i te oczy. Musiał przyznać, była ładna. Od razu gdy o tym pomyślał wybił to sobie z głowy. Jak on może tak o niej myśleć? Przecież to tylko głupia dziewucha. Swój wzrok cały czas utrzymywał na tej drobnej osóbce. Usiadła w drugim końcu biblioteki, ale i tak miał na nią doskonały widok. Widział, że coś rozrysowuje na pergaminie. Trochę  myślał i chwilę później ruszył w jej kierunku. Nie wiedział dlaczego, ale podszedł do niej. Lekko się nad nią pochylił i wreszcie wydał z siebie jakikolwiek dźwięk.
-Granger, co ty tam tak kreślisz?
Hermiona nawet nie zauważyła, że ktoś podszedł do niej. Podniosła wzrok i omal nie dostała zawału. Spotkała na drodze spojrzenie, zazwyczaj zimne jak lód, teraz odrobinę cieplejsze.
-Uff... To tylko Ty Malfoy-odpowiedziała Gryfonka-To? Projekt udekorowania Wielkiej Sali na bal.
Draco przyjrzał się dokładnie szkicowi wykonanemu przez Hermionę, po czym usiadł na przeciwko niej i przysunął bliżej siebie pergamin. Przez chwilę oglądał rysunek po czym odsunął go od siebie.
-Moim zdaniem dałbym tu więcej latających balonów-oznajmił Smok pokazując palcem miejsce na pergaminie.
-Twoim zdaniem? Myślałam, że się nie będziesz bawił w takie coś-odpowiedziała Hermiona łagodnym tonem.
-I że niby miał bym zostawić to tobie? Ty się w ogóle nie umiesz zajmować imprezami. To w czym jesteś najlepsza to nauka i książki, a w tym momencie patrzysz na króla imprezy! -rzucił zabawnym tonem Malfoy.
-W sumie może masz trochę racji..
-Hoho! Co to się dzieje, TY przyznajesz MI rację? Świat stanął na glowie-Ślizgon był dzisiaj w wyjątkowo dobrym humorze.
-Ja.. Myślałam że nie będziesz miał czasu na ten bal, bo przecież nie będziesz miał kiedy spotykać się z Parkinson-oznajmiła oschłym tonem z ciutką ironii.
-Czyżbyś była zazdrosna? -powiedział w żartach Blondyn-Na imprezę zawsze mam czas.
Chwilę siedzieli w ciszy obmyślając pomysły na dekorowanie sali i na wybór potraw. Po chwili Malfoy wrócił na ziemię i krzyknął:
-Wiem!
-Ciszej Malfoy, jesteśmy w bibliotece-oznajmiła szeptem Gryfonka.
-Dobra, dobra. Tutaj będzie scena-pokazywał na pergaminie Blondyn-tu ustawimy stoliki... A tam będzie barek z alkoholem, ale oczywiście tylko dla pełnoletnich.
-Może być, ale co dalej? -zapytała Hermiona zaciekawiona pomysłami Ślizgona.
-Sufit będzie ukazywał niebo z księżycem w pełni i mnóstwem gwiazd, a scenę zaczarujemy tak żeby wygladała że unosi się w powietrzu-oznajmił Draco.
-Stoliki będą ze srebrnymi obrusami! -krzyknęła Gryfonka ale po chwili została uciszona przez współpracownika.
-Parkiet dla tańczących będzie czarny, a wokoło będą srebrno-zielone, zloto-czerwone, bialo-żółte i niebiesko-białe balony. W kolorach domów Hogwartu-dopowiedziała Hermiona.
-W końcu to ma być bal integracyjny.
-Ty to masz nawet dobre pomysły-rzucił od niechcenia Draco po czym spojrzał na zegarek. Było już grubo po ósmej, czyli po kolacji.
-Czas się zbierać, spóźniliśmy się na kolację-oznajmił Smok po czym zebrał wszystkie swoje rzeczy i schował do torby. To samo zrobiła Gryfonka. Razem wyszli z biblioteki. Draco pomyślał, że dobrym pomysłem byłoby odprowadzić dziewczynę, tak też zrobił. Przez długi czas szli w ciszy.
-Nie musisz mnie odprowadzać, Malfoy-ciszę przerwała Hermiona.
-Ale chcę-rzucił Ślizgon.
-Ale ja nie chcę-odpowiedziała Granger. Głośno wypuściła powietrze, okazując, że to odprowadzanie wcale jej się nie podoba. Jeszcze może ich ktoś zobaczyć i donieść Ronaldowi A wtedy ona będzie miała przechlapane. Postanowiła jednak się tym nie przejmować. Gdy byli prawie na miejscu, zatrzymała się. Odwróciła się w stronę współtowarzysza i zapytała niemalże szeptem:
-Malfoy.. -zaczela- co miałeś na myśli mówiąc żebym "się tak nie dawała traktowac"? -od początku męczyło ja to pytanie. Chciała je zadać już w bibliotece, jednak nie miała na tyle odwagi żeby odezwać się na ten temat.
-Pogadamy jutro Granger-oznajmił Ślizgon po czym dodał-nie spóźnij się, 19 w bibliotece. Odchodząc dodał szeptem, tak żeby nikt tego nie usłyszał:
-Śpij dobrze..
Odszedł z myślą, że tego nie usłyszała, jednak mylił się. Gryfonka słyszała wszystko co powiedział. Na odchodne też  powiedziała :
-Ty również, Malfoy.
Z uśmiechem weszła do domu Gryffindoru i od razu skierowała się do swojego dormitorium.
"Zmienił się"-stwierdziła w myślach.

________________
Uf!  Zdążyłam na czas!  Może wam się spodoba, staram się pisać coraz dłuższe rozdziały ale chyba nie za bardzo mi to wychodzi 😂 Myślę ze wam się spodoba i będziecie cierpliwi czekając na następny :) 
Rozdział VII-14. 11
Pozdrawiam serdecznie Elisabeth 💖
PS. Czekam na komentarze!!!  :)

wtorek, 27 października 2015

Rozdział V

Promyki wpadające do dormitorium obudziły pewną Gryfonkę, która dopiero kilka godzin temu zdołała usnąć. Cała noc przepełniona była okropnymi koszmarami, w których to jej ukochany przyjaciel a zarazem chłopak szydził z niej w najgorszy sposób. Nie obyło się również bez gorszych scen. We śnie była przykuta do ściany kajdanami a naprzeciw niej stał Ron. Rzucał w nią zaklęciami niewybaczalnymi. Niemal że czuła ten ból przez sen. Był w nim ktoś jeszcze, ale nie za bardzo wiedziała kto, ponieważ stał w mroku i było tylko widać niebieskie tęczówki przepełnione gniewem. Starając się zapomnieć ten sen powoli zwlekła się z łóżka. Otworzyła okno i wystawiła przez nie twarz. Promyki słońca muskały jej cerę delikatnie ją rozświetlając. Cichutko weszła do łazienki żeby doprowadzić się do porządku. Pierwsze co zrobiła to przejrzała się w lustrze. Ciemne wory pod oczami ukazywały nieprzespaną noc. Przemyła twarz wodą, rozczesała włosy i przygotowała sobie kąpiel. Postanowiła się zrelaksować, bo do śniadania i pobudki wspollokatorek było jeszcze sporo czasu. Długa kąpiel na pewno dobrze jej zrobi. Do wody dodała olejku, który pachniał lawendą.  Jej ulubiony zapach. Weszła do wanny i dokładnie umyła każdą część ciała. Po wyjściu z wanny owinęła się w biały ręcznik i postanowiła zrobić lekki makijaż zakrywający niedoskonałości młodzieńczej cery. Nie chciała aby ktoś poznał, że coś się stało, a co gorsza żeby ktoś się dowiedział, że między nią a Ronem jest coś nie w porządku. Włożyła na twarz maskę, która doskonale ukrywała jej uczucia, a tą maską był uśmiech.  Fałszywy ale zarazem ukazujący zadowolenie. Z właściwymi efektami porannej toalety wyszła z łazienki i skierowała się w stronę szafy. Założyła czarną bokserkę i szare legginsy a na to zarzuciła standardowo czarną szatę z godłem Gryffindoru. Postanowiła obudzić współlokatorki.
-Halo dzień dobry! -krzyknęła jak najgłośniej mogła-wstajemy!
Podeszła do Ginny i ściągnęła z niej kołdrę.
-jeszcze kilka minut mamo-wymruczała Ginevra zasłaniając się poduszką-przecież są wakacje...
Na twarz Hermiony wkradł się delikatny uśmiech. Nie dała jednak za wygraną i szybkim ruchem ręki ściągnęła przyjaciółkę za nogę z łóżka. Ta w momencie się przebudziła. Patrzyła na Granger z takim spojrzeniem jakby co najmniej chciała ją zabić.
-Nienawidzę Cię! -powiedziała oburzona rudowłosa dziewczyna.
-tak, tak, też cię kocham-odpowiedziała brazowowłosa i zabrała się za pakowanie rzeczy potrzebnych na dzisiejsze zajęcia. Gdy była już gotowa próbowała umierzwić swoją burzę loków. Zdecydowała się na wysokiego kucyka na czubku głowy i z uśmiechem wyszła z dormitorium kierując się w stronę Wielkiej Sali w celu spożycia śniadania.
                         ♡♡♡
Głośny huk obudził blondwłosego Ślizgona z głębokiego snu. On także nie spał za dobrze. Męczył go we śnie obraz z wieczoru. Widział zapłakaną twarz Gryfonki. Zerwał się nagle z łóżka w celu znalezienia przyczyny tak głośnego poranka. Spojrzał na łóżko Zabini'ego. Nie było go w nim, ale za to leżał obok niego i masował tył głowy. Najwidoczniej spadł z łóżka.
-Porąbało cie? -zapytał Draco powstrzymując się przed wybuchem śmiechu.
-Nie powinienem tyle pić...-narzekał Blaise. Gdy zeszłego wieczoru Draco po trzech szklankach ognistej zrezygnował z picia, to Ciemnowłosy postanowił dokończyć butelkę.
-Co Ty gadasz?  Nie mów ze masz kaca... -powiedział Smok kierując się do łazienki.
-Musiałem dopić... -zaczął Diabeł-procenty mogły by pouciekać...
-Jesteś nienormalny, nic by nie ucieklo-rzucil Malfoy poczym zamknął się w łazience. Biorąc prysznic myślał o swoim przyjacielu. Coś za często pił. Nie sądził, że przejął się jakąś dziewczyną. Nie, to na pewno nie to. Może pokłócił się z matką..  Musi z nim o tym porozmawiać, ale to w weekend przy ognistej, jak chłop z chłopem. Póki co musi przetrwać tydzień nauki w Hogwarcie. Dzień zaczął się gwałtownie więc Draco myślał, że dalej pójdzie jak z górki, jednak się mylił. Wychodząc spod prysznica pośliznął się i upadając obdarł sobie całe ramię. Niby zabawna sytuacja, ale mogło stać się coś poważniejszego. Na szczęście to tylko obdarte ramię. Podniósł się i dokładnie przemył ranę. Założył bandaż a gdy skończył podszedł do lustra, ułożył włosy i ubrał się w ciemne jeansy i czarny dopasowany podkoszulek. Wyszedł z łazienki, spakował potrzebne książki, zarzucił szatę z godłem swojego domu i ruszył w kierunku Wielkiej Sali.
                          ♡♡♡
Wszyscy wesoło gawędzili lub jedli śniadanie przygotowane przez skrzaty. Tylko Hermiona miała głowę zapełnioną różnorakimi myślami. Ukradkiem spojrzała na Rona. Jadł śniadanie i rozmawiał z Harrym jak gdyby nigdy nic. Odruchowo dotknęła swojego nadgarstka, na którym ciągle widniały siniaki. W momencie wróciły wspomnienia z zeszłego wieczoru. W ostatniej chwili powstrzymała się od wybuchu płaczu więc czym prędzej postanowiła wyjść z Wielkiej Sali. Niestety przed tym powstrzymała go przemowa dyrektora. McGonagall stanęła na podium i ogłosiła krótki komunikat, który brzmiał następująco:
"prefekci naczeli proszeni są o stawienie się po zajęciach u mnie w gabinecie"
Hermiona wiedziała, że czeka ją ciężki dzień a do tego dochodziło jeszcze stawienie się u McGonagall. Z wielką chęcią opuściła Wielką Salę i ruszyła w stronę klasy, w której miały odbyć się dwie godziny Eliksirów. Bardzo chciała zobaczyć kto będzie uczył ich w tym roku. Miała nadzieję, że to nie będzie nikt podobny do Snape'a. Oczekiwała kogoś miłego, kogoś kto doskonale przygotuje ją do egzaminów końcowych. Miała nadzieję, że Slughorn wróci. Czekając na nauczyciela ujrzała zbliżających się w jej stronę Ślizgonów. Jak zawsze została obdarzona niemiłymi komentarzami z ich strony, jednak jedynym co ją zdziwiło było to, że Malfoy nic się nie odezwał. Spojrzał tylko na nią swoimi zimnymi oczami, z których nie dało się nic wyczytać. Swój wzrok utkwiła w podłodze i dalej czekała. Po chwili klasa sama się otworzyła i do środka zaprosił ich miło wyglądający profesor. Był to oczywiście profesor Slughorn. Na jego widok Gryfonka odetchnęła z ulgą, bo wiedziała, że on potrafi doskonale nauczać. Zajęła więc miejsce w pierwszej ławce i czekała aż zacznie się lekcja.
-Witajcie kochani! -powitał ich miło nauczyciel-chciałbym zrobić małe "przemeblowanie"
Na te słowa wszyscy się nieco wzdrygnęli, ale zachowali spokój.
-postanowiłem trochę was pomieszać, już mówię o co mi dokładnie chodzi-dodał Slughorn-z racji tego, że wszystkie zajęcia Gryfoni mają ze Ślizgonami chcę was usadzić tak, aby każdy Gryfon siedział z kimś ze Slytherinu. A więc zaczynamy.
Po chwili każdy siedział już na swoim miejscu,  na którym będzie siedział do końca szkoły. Została tylko Hermiona.
-A! Została jeszcze Panna Granger! -krzyknął zadowolony profesor, po czym rozejrzał się po całej sali w poszukiwaniu miejsca dla niej-Panna Granger usiądzie z Panem Malfoy'em-dodał po chwili Horacy.
Hermiona przez chwilę nie wiedziała o co chodzi profesorowi, dopiero po chwili zrozumiała, że musi usiąść i bok swojego odwiecznego wroga. Malfoy również nie był z tego zadowolony, ale nie zwracał na to zbytniej uwagi. "Jakoś to przeżyję"-myślał Arystokrata. Chwilę później Brązowooka siedziała obok niego i jak gdyby nigdy nic zaczęła robić notatki. Nie odzywali się do siebie prawie przez wszystkie zajęcia. Dopiero na zaklęciach Gryfonka zapytała czy może pożyczyć kawałek pergaminu, bo jej się już skończył. Blondyn rzucił jej pergaminem przed nos. Spojrzał na jej ręce, gdy ona próbowała go złapać. Zauważył dziwne śińce na nadgarstkach. Po chwili przypomniał mu się poprzedni wieczór i sytuacja z Rudowłosym. Gdy zajęcia się już kończyły, postanowił się do niej odezwać.
-Co Ci się stało Granger? Przywiązałaś się do łóżka czy co? -zapytał z ironią Draco.
-Nie twoja sprawa, Malfoy-odpowiedziała z pogardą Gryfonka, po czym spakowała
swoje rzeczy i czekała na koniec lekcji. Gdy już dzwonek zadzwonił szybko wstała, ale wychodząc z ławki uslyszala:
-Nie daj się tak traktować-szepnął Malfoy po czym wyszedł z klasy i skierował się do gabinetu dyrektora.
Hermiona bardzo się zdziwiła, przez co chwilkę stała jak słup soli i wpatrywała się w miejsce gdzie jeszcze przed chwilą stał Arystokrata.
-A panienka Granger to nie wychodzi? -z osłupienia wyrwał ja profesor, po czym szybkim krokiem wyszła z sali kierując się w stronę gabinetu McGonagall. Po chwili była już na miejscu. W środku był już Draco razem z McGonagall, którzy czekali tylko na nią.
-Proszę usiądźcie-oznajmiła dyrektorka po czym zajęła swoje miejsce na przeciwko nich.
-Nie będę owijać w bawełnę, więc przejdę od razu do rzeczy-powiedziała po czym dodała-jako że jesteście prefektami naczelnymi to wam powierzam zorganizowanie balu integracyjnego.
Prefekci spojrzeli najpierw na siebie potem na nią i znów na siebie.
-Że niby ja? Z nią? -zapytał ironicznie Blondyn.
-Tak Panie Malfoy.
-Nie ma mowy-odpowiedział Arystokrata.
-Tutaj nie ma wyboru, Panie Malfoy. Proszę się dogadać co i jak-oznajmiła dyrektorka po czym wskazała im drzwi.
Gryfonka nie odpowiedziała ani słowa, rzuciła krótkie "do widzenia" po czym ruszyła do drzwi. Za nią szedł Malfoy.
-jeszcze jedno! -krzyknęła McGonagall-to bal maskowy!
Po chwili byli już za drzwiami i kierowali się do swoich dormitoriów.
Szli w ciszy, którą przerwała Hermiona.
-Kiedy zaczniemy przygotowania Malfoy?
-Jutro o 19 w bibliotece. Nie spoznij się Granger-rzucił oschle Blondyn po czym odszedł w tylko sobie znanym kierunku.
"Zmienił się "-pomyślała Gryfonka po czym ruszyła w stronę swojego dormitorium.
______________
No i skończone!  Myślę ze się spodoba i będzie kilka komentarzy :)
Następny rozdział 7. 11 zapraszam serdecznie ♡
Poleć mojego bloga innym!
Pozdrawiam Elisabeth

sobota, 24 października 2015

Rozdział IV

Weszli do Wielkiej Sali jak gdyby nigdy nic i od razu poczuli na sobie masę przeszywających spojrzeń. Gdzie się nie obrócili tam patrzyły na nich mnóstwo oczu. Rozeszli się do swoich stołów. Hermiona pewnym krokiem ruszyła na wolne miejsce obok przyjaciółki. Starała się nie zwracać uwagi na głupie pytania rzucane od tak przez trzecio i czwartoklasistów. Usiadła i od razu nalała sobie soku dyniowego. Podniosła wzrok od swojego talerza i zrozumiała, że błędem było usiąść tutaj. Błędem było przyjście w ogóle na kolację. Na przeciwko niej jak gdyby nigdy nic siedział Ronald i patrząc jej prosto w oczy radośnie się uśmiechał. Cała ta sytuacja tak zdenerwowała Hermionę, że ta o mało nie wybuchła.  Powstrzymała się jednak, ale chcąc nie chcąc musi porozmawiać o tym z Rudowłosym. Więc podtrzymując atmosferę jaką zapoczątkował Ron postanowiła odwdzięczyć uśmiech i równie szeroko i radośnie uśmiechnęła się do niego. 
-Dlaczego się spoźniłaś? -zapytał zaciekawiony Harry. Martwił się o swoją przyjaciółkę, gdy zobaczył, że wchodź do Wielkieg Sali w towarzystwie Ślizgona.
-Zapomniałam zabrać kufra z przedziału-oznajmiła Gryfonka po czym uśmiechnęła się do Potter'a.
Ginny patrzyła na swoją przyjaciółkę tak jakby coś jej w niej nie pasowało. Wyglądała tak jakby próbowała opanować nagły wybuch gniewu i histerii.
"Musiało się coś stać, że tak się zachowuje"-pomyślała Ruda i dalej obserwowała zachowanie przyjaciółki. Zauważyła, że prawie nic nie zjadła.  Drżały jej ręce gdy odzywał się Ronald. W końcu Ginevra nie wytrzymała i postanowiła dowiedzieć się o co chodzi.
-Coś się stało Hermiono?-zapytała Ginny widząc, że przyjaciółka zachowuje się nienaturalnie. Ginn znała ją bardzo dobrze, wiedziała kiedy coś się stało.  Widziała to w jej oczach.
-Nie, nic mi nie jest-odpowiedziała Brązowooka i uśmiechnęła się lekko do przyjaciółki.
-Mam nadzieje-szepnęła bardziej do siebie Ruda, tak że nikt jej nie usłyszał.
Wszyscy rozmawiali, na sali byli bardzo gwarno. Niektórzy cieszyli się, że wrócili do Hogwartu ale większość narzekała na to, że wakacje się już skończyły i trzeba wracać do nauki. Hermiona bardzo cieszyła się, że wróciła.  Kochała to miejsce, uważała Hogwart za swój drugi dom. Zjadła trochę przysmaków podanych na kolację i powoli zbierała się do swojego dormitorium. 
                         ♡♡♡
Na drugim końcu sali siedział pewien arystokrata i uważnie przyglądał się kilku osobom ze stołu Gryffindoru. Bardzo zdziwiła go sytuacja gdy Hermiona jak gdyby nigdy nic usiadła sobie na przeciwko Weasleya i jeszcze się do niego uśmiechnęła. Nie rozumiał o co chodzi. Jeszcze kilkadziesiąt minut temu dosłownie ryczała w swoim przedziale przez tego palanta. A teraz uśmiecha się do niego radośnie jakby nigdy nic się nie stało. Nic w tej sytuacji mu nie pasowało. Musiał czym prędzej się tego dowiedzieć. Postanowił poczekać aż Gryfonka skończy jeść kolację i zbierze się do swojego dormitorium.
-O czym myślisz Smoku? -z przemyśleń wyrwało go pytanie Blaise'a. Ciemnoskóry chłopak wiedział, że coś jest na rzeczy. Coś musiało go bardzo zainteresować, że tak doszczętnie coś obmyśla i przemyśla. Wiedział kiedy coś go męczy, nie znał go przecież od wczoraj, tylko od małego.
-Nieważne- rzucił oschle Draco nie odrywając spojrzenia ze stołu Gryfonów. Blaise również jaLk on lubił wszystko wiedzieć, lecz nie czas jeszcze na informowanie Zabiniego o sytuacji w pociągu. Draco nie odrywał wzeoku od Gryfonki, patrzył dokładnie co robi i jak się zachowuje. Zauważył jak Hermiona wychodzi, ale zaraz za nią idzie Rudzielec. Postanowił za nimi iść, może się czegoś konkretnego dowie. Rzucił wszystko i ruszył w kierunku drzwi od Wielkiej Sali. Zobaczył jak Weasley mocno łapie Granger za rękę i ciągnie ją w ciemny korytarz. Ślizgon poszedł za nimi. Nie mógł jednak podejść na tyle blisko żeby coś usłyszeć jednak stał w idealnym miejscu do obserwowania całego zajścia. Ron przystawił Hermionę pod ścianę przy tym przytrzymując jej nadgarstki zapytał  :
-I co?  Jeszcze Ci mało?-pytał Rudy coraz bardziej ściskając nadgarstki Gryfonki- Jesteś nieposłuszna.
Brązowooka nie wiedziała co ma zrobić. Łzy powoli zaczęły spływać po jej lekko zaczerwienionych policzkach. Próbowała się wyrwać ale to na nic. Musi poczekać aż Ron odpuści.
-Znowu ryczysz szmato? Może Malfoy cię pocieszy co?-Rudy zadawał pytania, które wierciły jej dziurę w brzuchu.
-Nie patrz na mnie jak na idiotę! -krzyknął prosto w twarz Granger- Widziałem przecież jak sobie słodko wchodzicie razem do Wielkiej Sali!  Od kiedy mnie z nim zdradzasz?! -Weasley ciągle krzyczał tak głośno, ze ukrywający się niedaleko za ścianą Ślizgon wszystko słyszał.
-Ja?  I Granger? Nigdy w życiu- szepnal pod nosem Malfoy.
-Daje Ci ostatnią szansę na poprawę szlamo! -krzyknął Rudzielec używając słowa, które rani ją za każdym razem gdy ktoś go użyje. Codzienne rano musi patrzeć na to słowo wyryte na swoim przedramieniu. Ciągle przypominają jej się chwile przez które tak cierpiała. Ronald wymierzyl Gryfonce siarczysty policzek i szepnął do ucha:
-Jeszcze raz.... 
Słysząc kroki Weasley puścił Gryfonkę i na pożegnanie rzucił:
- To będzie nasz mały sekret!
Hermiona upadła na zimne kafelki. Patrzyła na swoje nadgarstki, na których pojawiały się ciemne siniaki. Łzy leciały ciurkiem z jej oczu, a ona sama ledwo mogła złapać oddech. Ta sytuacja była okropna dla niej. Nigdy by nawet nie pomyślała, że Ronald tak się zachowa. Próbując się podnieść wycierała łzy.
Draco Malfoy znów patrzył na nią gdy płacze, ale nie przez niego. Za każdym razem gdy płakała czuł małą satysfakcję, jednak teraz gdzieś w głębi czuł żal i chęć pocieszenia jej. Gdzieś w środku czuł, że trzeba jej pomóc. Zanim jednak Gryfonka wyszła z głębi ciemnego korytarza, jego już nie było. Hermiona skierowała się w stronę swojego dormitorium a po drodze doprowadziła siebie do porządku tak żeby nikt nie nic zauważył. Gdy dotarła na miejsce nikt nie zwrócił uwagi na siniaki na nadgarstkach ani na rozczochrane włosy. Im wystarczył fałszywy uśmiech Gryfonki udającej, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Chwilę później już leżała w ciepłym łóżku starając się zapomnieć co dziś zaszło.
                           ♡♡♡
Draco Mlafoy podążał korytarzem kierującym do pokoju wspólnego Ślizgonów. Po drodze myślał o tym co jeszcze przed chwilą miało miejsce. Taki słabeusz jak Weasley ma czelność podnosić rękę na kobietę? Uderzyć ją w twarz? Czy on jest normalny? 
Takie pytania zadawał sobie Dracon przemierzając puste korytarze. Przez chwilę zrobiło mu się jej żal, chciał tam wbiec i pobić Weasley'a tak, że raz na zawsze wybił by mu z głowy znęcanie się nad kobietami. Uznał, że nie zdzierży  tego na trzeźwo, więc czym prędzej udał się w stronę swojego dormitorium w celu spożycia trunku wysokoprocentowego.
-Pić w pierwszy dzień szkoły? -rzucił Draco do Blaise'a gdy zobaczył, że ten konsumuje ognistą whisky bez niego.
-A od kiedy to zabronione? -zapytał Zabini po czym dodał-Poza tym ja mogę pić zawsze!
Blaise siedział przy kominku i szczerzył się do Malfoy'a. Draco widząc jego proszący wyraz twarzy usiadł koło niego i nim się obejrzał już miał nalaną whisky do kryształowego naczynia.
"Przynajmniej nie wyszedłem na alkoholika"-pomyślał Smok i upił duży łyk ognistej.
________________
No w końcu skończyłam :) Dziś rozdział wcześniej niż zwykle, ale myślę że jest nawet dobry i że zostawicie kilka komentarzy do moich wypocin.  Mam nadzieję że polecicie bloga znajomym ♡
Pozdrawiam Elisabeth :)
następny rozdział V -31.10

sobota, 17 października 2015

Rozdział III

Szybkim krokiem zmierzała ku swojemu przedziałowi. Śpieszyła się, żeby zabrać rzeczy zanim pociąg ruszy w kierunku Londynu. Jeszcze chwilka i już będzie na miejscu. Zwinnym ruchem ręki otworzyła drzwi przedziału, ale to co zobaczyła zupełnie ją zdziwiło. Przed nią stał jej chłopak-Ronald. Myślała, że już dawno wysiadł i czeka na nią na peronie, jednak się myliła. Stał przed nią z miną jakby wycałowała cały pociąg minimum 6 razy, w czasie gdy jej tu z nim nie było. Próbując zlekceważyć jego przeszywające spojrzenie sięgnęła po swój kufer. Zwinnie zmniejszyła go swoją różdżką i schowała do kieszeni. W przedziale panowało dziwna cisza, której na chwilę nikt nie ważył się przerwać. Patrzyli sobie w oczy kilka minut. Ciszę między nimi postanowił przerwać Ron.
-Nic mi nie powiesz?-zapytał Rudzielec patrząc prosto w oczy swojej dziewczyny.
Hermiona zerknęła na niego pytająco, ale w końcu odpowiedziała:
-Niby co mam Ci powiedzieć?
-Jak to co?!-wykrzyknął Ronald. W wypowiedzi Rudowłosego można było usłyszeć oburzony ton-Nie ma Cię ponad 3 godziny, po czym dowiaduję się od trzecioklasisty, że obściskujesz się z tym podłym Śmierciożercą!-ostatnie słowa niemal wykrzyczał prosto w twarz Gryfonki, przy czym opluł jej całą buzię.
-Ron to..-próbowała się wytłumaczyć Brązowooka. Nie sądziła, że jej chłopak tak łatwo uwierzy byle komu w takie podłe kłamstwo. Chciała to wyjaśnić, jednak Ron nie dał jej dojść do słowa.
-Co Ci odbiło?! Ja Ci już nie wystarczam?!-krzyczał Weasley- Dla niego jesteś zwykłą szlamą!
Ron darł się w niebogłosy. Nie zwracał uwagi na to, że Gryfonka próbuje mu się wytłumaczyć.
Gdy wykrzyczał ostatnie słowa swojej wypowiedzi prosto w twarz Hermiony, puściły jej nerwy i mimowolnie się rozpłakała.
-Nie masz prawa tak mówić! Widać, że dla Ciebie też nic nie znaczę!-krzyczała przez łzy Gryfonka-Wynoś się!
Ronald spojrzał na nią jak na jakąś osobę, która dopiero co wyszła z psychiatryka. Zmierzył ją szyderczym wzrokiem po czym odparł:
-Mam prawo mówić co chcę! To nie ja zdradzam Cię na każdym kroku! Trzeba było trzymać łapska przy sobie a nie przy obcych facetach szmato!-wykrzyczał Weasley po czym minął Hermionę jak gdyby nigdy nic i wyszedł z przedziału mocno trzaskając drzwiami.
Na pożegnanie Gryfonka wykrzyczała mu:
-Jesteś nic nie wartym gówniarzem!
Po tej sytuacji opadła na siedzenie i zaczęła rozpaczliwie płakać.
***
Draco Malfoy dumnie maszerował po pociągu sprawdzając czy wszyscy uczniowie grzecznie wysiedli i zabrali wszystkie swoje rzeczy. Zostało mu tylko kilka przedziałów więc postanowił odpalić papierosa. Wyciągnął posrebrzaną zapalniczkę z godłem Slytherinu. Z paczki wyjął jednego papierosa i odpalił go wystawiając głowę przez okno. Nasłuchiwał szumu drzew. Po chwili usłyszał trzask drzwi, ale postanowił to olać. Gdy kończył dopałek papierosa usłyszał płacz. Znajomy płacz. Uważnie nasłuchiwał. Wyrzucił resztkę papierosa przez okno i poszedł w kierunku znajomego dźwięku. Widząc drobną osóbkę siedzącą w jednym z przedziałów postanowił się na razie nie zbliżać, tylko odgadnąć kto to jest. Była to na pewno dziewczyna, pewnie znajoma. Skądś znał ten płacz, to pojękiwanie i kolor włosów.
"To niemożliwe"-pomyślał Ślizgon. Pierwszy raz widzi ją, gdy płacze nie z jego powodu. Postanowił chwilę się poprzyglądać, bo nie często trafia się taka okazja. Po chwili coś go tknęło. Pomyślał, że chyba trzeba jej pomóc. Może coś jej się stało? Powoli położył rękę na klamce i zwinnie ale bezszelestnie otworzył drzwi od przedziału. Gryfonka nawet nie zauważyła, że ktoś wszedł do jej przedziału. Usiadł naprzeciwko niej i spojrzał na jej twarz. Miała bardzo smutny wyraz twarzy, nawet przez niego tak nie płakała. Musiało stać się coś poważnego. Nie zapyta o to tak wprost, musiał do tego podejść najdelikatniej jak potrafił. Wziął głęboki wdech i odparł:
-Granger...-zaczął Malfoy- Coś się stało?
Gryfonka spojrzała na niego swoimi zapłakanymi oczkami. Nie było już w nich tych pięknych, roztańczonych ogników. Zniknęły. Jej oczy szkliły się tylko dzięki łzom. 
-Nie.. Nic się nie stało-powiedziała Hermiona próbując powstrzymać się od kolejnego wybuchu płaczu. Otarła twarz z resztek łez i zmusiła się na wydobycie niewielkiego uśmiechu w stronę osoby siedzącej na przeciwko niej. Dopiero po chwili zorientowała się, że to przywódca Slytherinu-Draco Malfoy.
-Nie, nic mi nie jest, Malfoy-odparła Gryfonka już mniej łagodnym tonem-A co Cię to w ogóle obchodzi? Dla Ciebie jestem tylko i wyłącznie głupią szlamą.
W momencie na twarzy Dracona pojawił się ten sztuczny, ironiczny i fałszywy uśmiech. Spojrzał na Gryfonkę i odparł:
-Sprawdzałem przedziały i chciałem Cię stąd przegonić, bo już wszyscy poszli do zamku-odpowiedział Malfoy. Powiedział to zupełnie bez pokazania żadnych uczuć. Jego twarz nawet nie drgnęła a oczy były tak samo zimne jak kilka chwil temu.
-Już wychodzę- rzuciła Hermiona po czym wyszła z przedziału. 
Szła sama przez las, chociaż wiedziała, że nie jest sama. Kilka metrów za nią podążał pewien Ślizgon. Cały czas utrzymywał taką samą odległość. Po chwili Gryfonka postanowiła na niego zaczekać. Nie wiedziała co ją do tego namówiło, ale postanowiła poczekać.
-Na co czekasz Granger?-zapytał Draco-dreptaj szybciej, bo nie zdążymy na kolację!-krzyknął Malfoy po czym zgrabnie ją wyminął. Gdy przechodził koło niej, poczuła zapach jego perfum. Mimo tego, że nie jest zbyt miły, to używa naprawdę ładnych perfum. Po chwili nadgoniła dzielącą ich odległość i szli jak równy z równym. Zmierzali ku zamku w okropnej ciszy, którą postanowił przerwać Ślizgon.
-Czemu płakałaś?-zapytał, ale nie popatrzył na nią nawet na chwilę.
-A co Ciebie to obchodzi?-odparła Gryfonka patrząc na niego z niemałym zdziwieniem. Draco Malfoy był bardzo ciekawskim człowiekiem, za wszelką cenę chciał wiedzieć wszystko. Jednak przez jedną osóbkę nie mógł sobie dać spokoju z nurtującym go od pewnego czasu pytaniem.
Nie odpowiedział nic. Po prostu szedł i patrzył się przed siebie.
Po chwili ciszy Hermiona powiedziała:
-To przez Rona-nie wiedziała nawet po co mu to mówi, pewnie za niedługo będą krążyć plotki po Hogwarcie, że zerwali lub co gorsza że się puszcza.
-Mhmm-odparł Ślizgon po czym dodał-On jest nic nie wartym śmieciem, zdrajcą krwi. Nie przejmuj się nim.
Sam nie wiedział dlaczego to powiedział, może przez ułamek sekundy było mu żal tej dziewczyny?
Po chwili wybił sobie tę myśl z głowy. Resztę drogi przeszli w ciszy. 
Do Wielkiej Sali weszli razem, co zwróciło uwagę prawie wszystkich obecnych w sali, ale oni nie zwracając zbytniej uwagi na to, rozeszli się do swoich stołów.
__________________________________
Myślę, że wam się spodoba i zostawicie kilka komentarzy :)
Zapraszam 24.10 na kolejny rozdział !
Pozdrawiam Elisabeth ♥

sobota, 10 października 2015

Rozdział II

Wpadła do przedziału cała czerwona po czym upadła na wolne miejsce koło okna. Rudowłosa spojrzała na przyjaciółkę z ogromnym zdziwieniem i po chwili ciszy zapytała:
-Coś się stało?
-Nie coś tylko ktoś-odpowiedziała zdenerwowana Gryfonka-Dlaczego on nie może usiedzieć kilku godzin na swoim miejscu! Dlaczego musiał wpaść akurat na mnie!?  Nie mógł siedzieć w swoim przedziale tylko chodzi po korytarzu i wszystkim dookoła ubliża!-wykrzyczała Brązowooka. Przyzwyczaiła się już do tego, że Malfoy uprzyksza jej życie od około siedmiu lat. Myślała, że teraz sobie odpuści. Ten jeden jedyny rok mógł by jej nie przeszkadzać. Sądziła, że po wojnie jego stosunek do mugolaków się zmienił, jednak myliła się. Myślała, że zmieni się diametralnie, ale był tak samo zimny i oschły jak zawsze. 
-Hermiona nie przejmuj się-odezwała się po chwili ciszy Ruda, widząc że jej przyjaciółce szklą się oczy i zaraz wybuchnie płaczem,  postanowiła już nic nie mówić. Po chwili Granger zaczęła płakać. Ginny próbując ja pocieszyć powiedziała:
-On nie jest wart twoich łez.  Nie płacz przez niego, już wystarczająco się wypłakałaś-mówiąc to Rudowłosa przytuliła przyjaciółkę próbując jej okazać trochę współczucia. Po parunastu minutach Hermiona ochłonęła, otarła resztki łez i spojrzała na przyjaciółkę lekko się uśmiechając. Przyszła przecież w innym celu. To ona powinna ją pocieszać. Podała jej książkę o quidditchu mowiac:
-Tobie bardziej się przyda-mówiąc to zebrała się na lekki uśmiech.
Ginn tylko spojrzała na okładkę i już wiedziała co to za książka.
-O jejku Herm! Naprawdę dziękuję! -wykrzyczała Ruda mocniej przytulacąc przyjaciółkę. Długo czekała na premierę tej książki, ale jakoś nie miała czasu żeby jej poszukać w księgarni na Pokątnej.
Po krótkiej chwili Hermiona odezwała się:
-Dobra Ginn, słuchaj przyszłam tu porozmawiać z tobą na temat twojej decyzji co do Harry'ego. Jesteś pewna, że dobrze postąpiłaś?-spytała Brązowowłosa patrząc przyjaciółce prosto w oczy.
Ginny powoli wypuściła powietrze z płuc. Wiedziała, że Hermiona zapyta ją akurat o to. Chwilę sie zastanawiała, a jej przyjaciółka widząc, że już nie otrzyma odpowiedzi, wstała z zamiarem wyjścia. Uśmiechnęła sie lekko do Rudej po czym chwyciła za klamkę od drzwi przedziału. Kiedy już miała wychodzić, Ginny złapała ją za rękę i pociągnęła w stronę miejsca siedzącego.
-Hermiona ja...-plątała się Rudowłosa-według mnie to jest dobra decyzja-ciągnęła A Hermiona uważnie słuchała. Bardzo ją to interesowało.
Po chwili ciszy Ginny próbowała dokończyć:
-Po wojnie strasznie się od siebie oddaliliśmy. To już nie to samo Fco kiedyś. Harry już nie jest taki sam, zmienił się i to na gorsze. -odparła w końcu Ruda.
Mówiąc to słychać było jak głos jej drży, widać było że do końca się z tym nie pogodziła.
-Kochana, to jest twoje życie. Jeżeli tak postąpiłaś, to w pełni popieram twoją decyzję.  Widać masz jakiś powód-mówiła Hermiona-Ale jeżeli kiedykolwiek zmienisz zdanie, to proszę powiedz mi o tym jak najszybciej. -oświadczyła Brązowooka. Nie przebierając w słowach pożegnała się z przyjaciółką całując ją w czoło wyszła z przedziału kierując się w stronę własnego.  Za chwilę powinni być na miejscu więc powinna się spieszyć.
                          ♡♡♡
Przystojny, blondwłosy arystokrata o nieziemskim spojrzeniu przemierzał korytarz pociągu. Po drodze obraził parę osób, co było zupełnie normalne, ale...  Właśnie ale.  Większość osób patrzyło na niego z zamiarem skrócenia o głowę lub co najmniej wyrwania serca by ten nie mógł funkcjonować. Te wszystkie spojrzenia mówiły "śmierciożerca" lub gorzej "zabójca". Trochę go to wkurzało, więc paru osobom "przymknął"usta. Wiedział dobrze jak będzie traktowany po powrocie do Hogwartu. Wiedział o co go wszyscy oskarżają, myślą że jest zabójcą.  Że  zabijał niewinnych ludzi. To wszystko zafundował mu ojciec. Starał się na to nie zwracać szczególnie uwagi, ale słowa pewnej Gryfonki nieco bardziej go dotknęły.
"Magiczne słowo-Avada Kedavra"
pomyślał sobie Malfoy.
"Ona nic nie wie, nic nie rozumie"-prychnął pod nosem Blondyn. Po parunastu minutach postanowił wrócić do przedziału. Po drodze znów spotkał Parkinson i znów zlał ją u poszedł dalej. Gdy wrócił do swojego przedziału, usiadł na wolnym miejscu z założonymi rękami za głową. Zaczął myśleć. Myślał o brązowowłosej dziewczynie, z którą zderzył się parę chwil temu. Wyładniała, zrobiła się zgrabniejsza.  W jej oczach nadal, mimo wojny, były te wesołe iskierki szczęścia, które on tak lubił gasić przykrym słowem. Jedno słowo, a tak boli. Ale mimo to była ładna, nawet bez tych ogników waleczności w oczach. Po chwili skarcił się za to, jak o niej myśli. Była nic nie wartą szlamą. Gdyby chciał, to mógłby mieć ją na skinienie palca. A może jednak nie? Faktycznie, ona była jedyna dziewczyna, na która nie działał jego urok osobisty i sposób bycia. Może mieć każdą, tylko nie ją. Jedyna, która mu się opiera. Z przemyśleń wyrwał go Diabeł mówiąc, że zaraz wysiadają. Malfoy skinął głową na znak, że rozumie.  Zebrał swoje rzeczy i ruszył sprawdzić, czy wszyscy wysiedli. Takie w końcu było zadanie prefekta.
____________________
Mam nadzieję że sie spodobało i że zostawicie  kilka miłych komentarzy :)
Następny rozdział 17. 10
Pozdrawiam  Elisabeth ♡