sobota, 10 października 2015

Rozdział II

Wpadła do przedziału cała czerwona po czym upadła na wolne miejsce koło okna. Rudowłosa spojrzała na przyjaciółkę z ogromnym zdziwieniem i po chwili ciszy zapytała:
-Coś się stało?
-Nie coś tylko ktoś-odpowiedziała zdenerwowana Gryfonka-Dlaczego on nie może usiedzieć kilku godzin na swoim miejscu! Dlaczego musiał wpaść akurat na mnie!?  Nie mógł siedzieć w swoim przedziale tylko chodzi po korytarzu i wszystkim dookoła ubliża!-wykrzyczała Brązowooka. Przyzwyczaiła się już do tego, że Malfoy uprzyksza jej życie od około siedmiu lat. Myślała, że teraz sobie odpuści. Ten jeden jedyny rok mógł by jej nie przeszkadzać. Sądziła, że po wojnie jego stosunek do mugolaków się zmienił, jednak myliła się. Myślała, że zmieni się diametralnie, ale był tak samo zimny i oschły jak zawsze. 
-Hermiona nie przejmuj się-odezwała się po chwili ciszy Ruda, widząc że jej przyjaciółce szklą się oczy i zaraz wybuchnie płaczem,  postanowiła już nic nie mówić. Po chwili Granger zaczęła płakać. Ginny próbując ja pocieszyć powiedziała:
-On nie jest wart twoich łez.  Nie płacz przez niego, już wystarczająco się wypłakałaś-mówiąc to Rudowłosa przytuliła przyjaciółkę próbując jej okazać trochę współczucia. Po parunastu minutach Hermiona ochłonęła, otarła resztki łez i spojrzała na przyjaciółkę lekko się uśmiechając. Przyszła przecież w innym celu. To ona powinna ją pocieszać. Podała jej książkę o quidditchu mowiac:
-Tobie bardziej się przyda-mówiąc to zebrała się na lekki uśmiech.
Ginn tylko spojrzała na okładkę i już wiedziała co to za książka.
-O jejku Herm! Naprawdę dziękuję! -wykrzyczała Ruda mocniej przytulacąc przyjaciółkę. Długo czekała na premierę tej książki, ale jakoś nie miała czasu żeby jej poszukać w księgarni na Pokątnej.
Po krótkiej chwili Hermiona odezwała się:
-Dobra Ginn, słuchaj przyszłam tu porozmawiać z tobą na temat twojej decyzji co do Harry'ego. Jesteś pewna, że dobrze postąpiłaś?-spytała Brązowowłosa patrząc przyjaciółce prosto w oczy.
Ginny powoli wypuściła powietrze z płuc. Wiedziała, że Hermiona zapyta ją akurat o to. Chwilę sie zastanawiała, a jej przyjaciółka widząc, że już nie otrzyma odpowiedzi, wstała z zamiarem wyjścia. Uśmiechnęła sie lekko do Rudej po czym chwyciła za klamkę od drzwi przedziału. Kiedy już miała wychodzić, Ginny złapała ją za rękę i pociągnęła w stronę miejsca siedzącego.
-Hermiona ja...-plątała się Rudowłosa-według mnie to jest dobra decyzja-ciągnęła A Hermiona uważnie słuchała. Bardzo ją to interesowało.
Po chwili ciszy Ginny próbowała dokończyć:
-Po wojnie strasznie się od siebie oddaliliśmy. To już nie to samo Fco kiedyś. Harry już nie jest taki sam, zmienił się i to na gorsze. -odparła w końcu Ruda.
Mówiąc to słychać było jak głos jej drży, widać było że do końca się z tym nie pogodziła.
-Kochana, to jest twoje życie. Jeżeli tak postąpiłaś, to w pełni popieram twoją decyzję.  Widać masz jakiś powód-mówiła Hermiona-Ale jeżeli kiedykolwiek zmienisz zdanie, to proszę powiedz mi o tym jak najszybciej. -oświadczyła Brązowooka. Nie przebierając w słowach pożegnała się z przyjaciółką całując ją w czoło wyszła z przedziału kierując się w stronę własnego.  Za chwilę powinni być na miejscu więc powinna się spieszyć.
                          ♡♡♡
Przystojny, blondwłosy arystokrata o nieziemskim spojrzeniu przemierzał korytarz pociągu. Po drodze obraził parę osób, co było zupełnie normalne, ale...  Właśnie ale.  Większość osób patrzyło na niego z zamiarem skrócenia o głowę lub co najmniej wyrwania serca by ten nie mógł funkcjonować. Te wszystkie spojrzenia mówiły "śmierciożerca" lub gorzej "zabójca". Trochę go to wkurzało, więc paru osobom "przymknął"usta. Wiedział dobrze jak będzie traktowany po powrocie do Hogwartu. Wiedział o co go wszyscy oskarżają, myślą że jest zabójcą.  Że  zabijał niewinnych ludzi. To wszystko zafundował mu ojciec. Starał się na to nie zwracać szczególnie uwagi, ale słowa pewnej Gryfonki nieco bardziej go dotknęły.
"Magiczne słowo-Avada Kedavra"
pomyślał sobie Malfoy.
"Ona nic nie wie, nic nie rozumie"-prychnął pod nosem Blondyn. Po parunastu minutach postanowił wrócić do przedziału. Po drodze znów spotkał Parkinson i znów zlał ją u poszedł dalej. Gdy wrócił do swojego przedziału, usiadł na wolnym miejscu z założonymi rękami za głową. Zaczął myśleć. Myślał o brązowowłosej dziewczynie, z którą zderzył się parę chwil temu. Wyładniała, zrobiła się zgrabniejsza.  W jej oczach nadal, mimo wojny, były te wesołe iskierki szczęścia, które on tak lubił gasić przykrym słowem. Jedno słowo, a tak boli. Ale mimo to była ładna, nawet bez tych ogników waleczności w oczach. Po chwili skarcił się za to, jak o niej myśli. Była nic nie wartą szlamą. Gdyby chciał, to mógłby mieć ją na skinienie palca. A może jednak nie? Faktycznie, ona była jedyna dziewczyna, na która nie działał jego urok osobisty i sposób bycia. Może mieć każdą, tylko nie ją. Jedyna, która mu się opiera. Z przemyśleń wyrwał go Diabeł mówiąc, że zaraz wysiadają. Malfoy skinął głową na znak, że rozumie.  Zebrał swoje rzeczy i ruszył sprawdzić, czy wszyscy wysiedli. Takie w końcu było zadanie prefekta.
____________________
Mam nadzieję że sie spodobało i że zostawicie  kilka miłych komentarzy :)
Następny rozdział 17. 10
Pozdrawiam  Elisabeth ♡

1 komentarz:

  1. Hmm jest dobrze, może nie jestem na zbyt zachwycona teraz ale przekonuje się. Znaam dobrze nawet bardzo dobrze ta historię także mam nadzieje że mnie czymś zaskoczysz. Podoba mi się jak piszesz. Tak po prostu od siebie; ) duży plus za to ;)

    OdpowiedzUsuń