sobota, 17 października 2015

Rozdział III

Szybkim krokiem zmierzała ku swojemu przedziałowi. Śpieszyła się, żeby zabrać rzeczy zanim pociąg ruszy w kierunku Londynu. Jeszcze chwilka i już będzie na miejscu. Zwinnym ruchem ręki otworzyła drzwi przedziału, ale to co zobaczyła zupełnie ją zdziwiło. Przed nią stał jej chłopak-Ronald. Myślała, że już dawno wysiadł i czeka na nią na peronie, jednak się myliła. Stał przed nią z miną jakby wycałowała cały pociąg minimum 6 razy, w czasie gdy jej tu z nim nie było. Próbując zlekceważyć jego przeszywające spojrzenie sięgnęła po swój kufer. Zwinnie zmniejszyła go swoją różdżką i schowała do kieszeni. W przedziale panowało dziwna cisza, której na chwilę nikt nie ważył się przerwać. Patrzyli sobie w oczy kilka minut. Ciszę między nimi postanowił przerwać Ron.
-Nic mi nie powiesz?-zapytał Rudzielec patrząc prosto w oczy swojej dziewczyny.
Hermiona zerknęła na niego pytająco, ale w końcu odpowiedziała:
-Niby co mam Ci powiedzieć?
-Jak to co?!-wykrzyknął Ronald. W wypowiedzi Rudowłosego można było usłyszeć oburzony ton-Nie ma Cię ponad 3 godziny, po czym dowiaduję się od trzecioklasisty, że obściskujesz się z tym podłym Śmierciożercą!-ostatnie słowa niemal wykrzyczał prosto w twarz Gryfonki, przy czym opluł jej całą buzię.
-Ron to..-próbowała się wytłumaczyć Brązowooka. Nie sądziła, że jej chłopak tak łatwo uwierzy byle komu w takie podłe kłamstwo. Chciała to wyjaśnić, jednak Ron nie dał jej dojść do słowa.
-Co Ci odbiło?! Ja Ci już nie wystarczam?!-krzyczał Weasley- Dla niego jesteś zwykłą szlamą!
Ron darł się w niebogłosy. Nie zwracał uwagi na to, że Gryfonka próbuje mu się wytłumaczyć.
Gdy wykrzyczał ostatnie słowa swojej wypowiedzi prosto w twarz Hermiony, puściły jej nerwy i mimowolnie się rozpłakała.
-Nie masz prawa tak mówić! Widać, że dla Ciebie też nic nie znaczę!-krzyczała przez łzy Gryfonka-Wynoś się!
Ronald spojrzał na nią jak na jakąś osobę, która dopiero co wyszła z psychiatryka. Zmierzył ją szyderczym wzrokiem po czym odparł:
-Mam prawo mówić co chcę! To nie ja zdradzam Cię na każdym kroku! Trzeba było trzymać łapska przy sobie a nie przy obcych facetach szmato!-wykrzyczał Weasley po czym minął Hermionę jak gdyby nigdy nic i wyszedł z przedziału mocno trzaskając drzwiami.
Na pożegnanie Gryfonka wykrzyczała mu:
-Jesteś nic nie wartym gówniarzem!
Po tej sytuacji opadła na siedzenie i zaczęła rozpaczliwie płakać.
***
Draco Malfoy dumnie maszerował po pociągu sprawdzając czy wszyscy uczniowie grzecznie wysiedli i zabrali wszystkie swoje rzeczy. Zostało mu tylko kilka przedziałów więc postanowił odpalić papierosa. Wyciągnął posrebrzaną zapalniczkę z godłem Slytherinu. Z paczki wyjął jednego papierosa i odpalił go wystawiając głowę przez okno. Nasłuchiwał szumu drzew. Po chwili usłyszał trzask drzwi, ale postanowił to olać. Gdy kończył dopałek papierosa usłyszał płacz. Znajomy płacz. Uważnie nasłuchiwał. Wyrzucił resztkę papierosa przez okno i poszedł w kierunku znajomego dźwięku. Widząc drobną osóbkę siedzącą w jednym z przedziałów postanowił się na razie nie zbliżać, tylko odgadnąć kto to jest. Była to na pewno dziewczyna, pewnie znajoma. Skądś znał ten płacz, to pojękiwanie i kolor włosów.
"To niemożliwe"-pomyślał Ślizgon. Pierwszy raz widzi ją, gdy płacze nie z jego powodu. Postanowił chwilę się poprzyglądać, bo nie często trafia się taka okazja. Po chwili coś go tknęło. Pomyślał, że chyba trzeba jej pomóc. Może coś jej się stało? Powoli położył rękę na klamce i zwinnie ale bezszelestnie otworzył drzwi od przedziału. Gryfonka nawet nie zauważyła, że ktoś wszedł do jej przedziału. Usiadł naprzeciwko niej i spojrzał na jej twarz. Miała bardzo smutny wyraz twarzy, nawet przez niego tak nie płakała. Musiało stać się coś poważnego. Nie zapyta o to tak wprost, musiał do tego podejść najdelikatniej jak potrafił. Wziął głęboki wdech i odparł:
-Granger...-zaczął Malfoy- Coś się stało?
Gryfonka spojrzała na niego swoimi zapłakanymi oczkami. Nie było już w nich tych pięknych, roztańczonych ogników. Zniknęły. Jej oczy szkliły się tylko dzięki łzom. 
-Nie.. Nic się nie stało-powiedziała Hermiona próbując powstrzymać się od kolejnego wybuchu płaczu. Otarła twarz z resztek łez i zmusiła się na wydobycie niewielkiego uśmiechu w stronę osoby siedzącej na przeciwko niej. Dopiero po chwili zorientowała się, że to przywódca Slytherinu-Draco Malfoy.
-Nie, nic mi nie jest, Malfoy-odparła Gryfonka już mniej łagodnym tonem-A co Cię to w ogóle obchodzi? Dla Ciebie jestem tylko i wyłącznie głupią szlamą.
W momencie na twarzy Dracona pojawił się ten sztuczny, ironiczny i fałszywy uśmiech. Spojrzał na Gryfonkę i odparł:
-Sprawdzałem przedziały i chciałem Cię stąd przegonić, bo już wszyscy poszli do zamku-odpowiedział Malfoy. Powiedział to zupełnie bez pokazania żadnych uczuć. Jego twarz nawet nie drgnęła a oczy były tak samo zimne jak kilka chwil temu.
-Już wychodzę- rzuciła Hermiona po czym wyszła z przedziału. 
Szła sama przez las, chociaż wiedziała, że nie jest sama. Kilka metrów za nią podążał pewien Ślizgon. Cały czas utrzymywał taką samą odległość. Po chwili Gryfonka postanowiła na niego zaczekać. Nie wiedziała co ją do tego namówiło, ale postanowiła poczekać.
-Na co czekasz Granger?-zapytał Draco-dreptaj szybciej, bo nie zdążymy na kolację!-krzyknął Malfoy po czym zgrabnie ją wyminął. Gdy przechodził koło niej, poczuła zapach jego perfum. Mimo tego, że nie jest zbyt miły, to używa naprawdę ładnych perfum. Po chwili nadgoniła dzielącą ich odległość i szli jak równy z równym. Zmierzali ku zamku w okropnej ciszy, którą postanowił przerwać Ślizgon.
-Czemu płakałaś?-zapytał, ale nie popatrzył na nią nawet na chwilę.
-A co Ciebie to obchodzi?-odparła Gryfonka patrząc na niego z niemałym zdziwieniem. Draco Malfoy był bardzo ciekawskim człowiekiem, za wszelką cenę chciał wiedzieć wszystko. Jednak przez jedną osóbkę nie mógł sobie dać spokoju z nurtującym go od pewnego czasu pytaniem.
Nie odpowiedział nic. Po prostu szedł i patrzył się przed siebie.
Po chwili ciszy Hermiona powiedziała:
-To przez Rona-nie wiedziała nawet po co mu to mówi, pewnie za niedługo będą krążyć plotki po Hogwarcie, że zerwali lub co gorsza że się puszcza.
-Mhmm-odparł Ślizgon po czym dodał-On jest nic nie wartym śmieciem, zdrajcą krwi. Nie przejmuj się nim.
Sam nie wiedział dlaczego to powiedział, może przez ułamek sekundy było mu żal tej dziewczyny?
Po chwili wybił sobie tę myśl z głowy. Resztę drogi przeszli w ciszy. 
Do Wielkiej Sali weszli razem, co zwróciło uwagę prawie wszystkich obecnych w sali, ale oni nie zwracając zbytniej uwagi na to, rozeszli się do swoich stołów.
__________________________________
Myślę, że wam się spodoba i zostawicie kilka komentarzy :)
Zapraszam 24.10 na kolejny rozdział !
Pozdrawiam Elisabeth ♥

2 komentarze:

  1. Dawaj dalej xD już mnie ciekawość zżera :D masz świetny styl pisania tylko pilnuj powtórzeń bo często się pojawiają, póki co extra czekam na więcej
    ~Kinga

    OdpowiedzUsuń
  2. Błędy były i kilka zdań nie miało sensu xD Ale to da sie znieść ;)
    Czy Hermiona będzie w każdym rozdziale płakać? Błagam, tylko nie to ;_; I dlaczego zwierza się Malfoyowi? I czy mi sie wydaje, czy Draco pociesza ją mówiąc, że Ron to zdrajca krwi (czyli zadaje sie np. Ze szlamami, a Hermiona jest szlamą) ?? -,- A tak mi sie na początku podobało :')
    No trudno, lecę czytać dalej. Ale przysięgam, jak ta dziewczyna się nie ogarnie i jeszcze raz się rozpłacze (w kompletnie nie pasującej do tego sytuacji), to po prostu stąd wyjdę xD
    Lili ;)

    OdpowiedzUsuń