sobota, 24 października 2015

Rozdział IV

Weszli do Wielkiej Sali jak gdyby nigdy nic i od razu poczuli na sobie masę przeszywających spojrzeń. Gdzie się nie obrócili tam patrzyły na nich mnóstwo oczu. Rozeszli się do swoich stołów. Hermiona pewnym krokiem ruszyła na wolne miejsce obok przyjaciółki. Starała się nie zwracać uwagi na głupie pytania rzucane od tak przez trzecio i czwartoklasistów. Usiadła i od razu nalała sobie soku dyniowego. Podniosła wzrok od swojego talerza i zrozumiała, że błędem było usiąść tutaj. Błędem było przyjście w ogóle na kolację. Na przeciwko niej jak gdyby nigdy nic siedział Ronald i patrząc jej prosto w oczy radośnie się uśmiechał. Cała ta sytuacja tak zdenerwowała Hermionę, że ta o mało nie wybuchła.  Powstrzymała się jednak, ale chcąc nie chcąc musi porozmawiać o tym z Rudowłosym. Więc podtrzymując atmosferę jaką zapoczątkował Ron postanowiła odwdzięczyć uśmiech i równie szeroko i radośnie uśmiechnęła się do niego. 
-Dlaczego się spoźniłaś? -zapytał zaciekawiony Harry. Martwił się o swoją przyjaciółkę, gdy zobaczył, że wchodź do Wielkieg Sali w towarzystwie Ślizgona.
-Zapomniałam zabrać kufra z przedziału-oznajmiła Gryfonka po czym uśmiechnęła się do Potter'a.
Ginny patrzyła na swoją przyjaciółkę tak jakby coś jej w niej nie pasowało. Wyglądała tak jakby próbowała opanować nagły wybuch gniewu i histerii.
"Musiało się coś stać, że tak się zachowuje"-pomyślała Ruda i dalej obserwowała zachowanie przyjaciółki. Zauważyła, że prawie nic nie zjadła.  Drżały jej ręce gdy odzywał się Ronald. W końcu Ginevra nie wytrzymała i postanowiła dowiedzieć się o co chodzi.
-Coś się stało Hermiono?-zapytała Ginny widząc, że przyjaciółka zachowuje się nienaturalnie. Ginn znała ją bardzo dobrze, wiedziała kiedy coś się stało.  Widziała to w jej oczach.
-Nie, nic mi nie jest-odpowiedziała Brązowooka i uśmiechnęła się lekko do przyjaciółki.
-Mam nadzieje-szepnęła bardziej do siebie Ruda, tak że nikt jej nie usłyszał.
Wszyscy rozmawiali, na sali byli bardzo gwarno. Niektórzy cieszyli się, że wrócili do Hogwartu ale większość narzekała na to, że wakacje się już skończyły i trzeba wracać do nauki. Hermiona bardzo cieszyła się, że wróciła.  Kochała to miejsce, uważała Hogwart za swój drugi dom. Zjadła trochę przysmaków podanych na kolację i powoli zbierała się do swojego dormitorium. 
                         ♡♡♡
Na drugim końcu sali siedział pewien arystokrata i uważnie przyglądał się kilku osobom ze stołu Gryffindoru. Bardzo zdziwiła go sytuacja gdy Hermiona jak gdyby nigdy nic usiadła sobie na przeciwko Weasleya i jeszcze się do niego uśmiechnęła. Nie rozumiał o co chodzi. Jeszcze kilkadziesiąt minut temu dosłownie ryczała w swoim przedziale przez tego palanta. A teraz uśmiecha się do niego radośnie jakby nigdy nic się nie stało. Nic w tej sytuacji mu nie pasowało. Musiał czym prędzej się tego dowiedzieć. Postanowił poczekać aż Gryfonka skończy jeść kolację i zbierze się do swojego dormitorium.
-O czym myślisz Smoku? -z przemyśleń wyrwało go pytanie Blaise'a. Ciemnoskóry chłopak wiedział, że coś jest na rzeczy. Coś musiało go bardzo zainteresować, że tak doszczętnie coś obmyśla i przemyśla. Wiedział kiedy coś go męczy, nie znał go przecież od wczoraj, tylko od małego.
-Nieważne- rzucił oschle Draco nie odrywając spojrzenia ze stołu Gryfonów. Blaise również jaLk on lubił wszystko wiedzieć, lecz nie czas jeszcze na informowanie Zabiniego o sytuacji w pociągu. Draco nie odrywał wzeoku od Gryfonki, patrzył dokładnie co robi i jak się zachowuje. Zauważył jak Hermiona wychodzi, ale zaraz za nią idzie Rudzielec. Postanowił za nimi iść, może się czegoś konkretnego dowie. Rzucił wszystko i ruszył w kierunku drzwi od Wielkiej Sali. Zobaczył jak Weasley mocno łapie Granger za rękę i ciągnie ją w ciemny korytarz. Ślizgon poszedł za nimi. Nie mógł jednak podejść na tyle blisko żeby coś usłyszeć jednak stał w idealnym miejscu do obserwowania całego zajścia. Ron przystawił Hermionę pod ścianę przy tym przytrzymując jej nadgarstki zapytał  :
-I co?  Jeszcze Ci mało?-pytał Rudy coraz bardziej ściskając nadgarstki Gryfonki- Jesteś nieposłuszna.
Brązowooka nie wiedziała co ma zrobić. Łzy powoli zaczęły spływać po jej lekko zaczerwienionych policzkach. Próbowała się wyrwać ale to na nic. Musi poczekać aż Ron odpuści.
-Znowu ryczysz szmato? Może Malfoy cię pocieszy co?-Rudy zadawał pytania, które wierciły jej dziurę w brzuchu.
-Nie patrz na mnie jak na idiotę! -krzyknął prosto w twarz Granger- Widziałem przecież jak sobie słodko wchodzicie razem do Wielkiej Sali!  Od kiedy mnie z nim zdradzasz?! -Weasley ciągle krzyczał tak głośno, ze ukrywający się niedaleko za ścianą Ślizgon wszystko słyszał.
-Ja?  I Granger? Nigdy w życiu- szepnal pod nosem Malfoy.
-Daje Ci ostatnią szansę na poprawę szlamo! -krzyknął Rudzielec używając słowa, które rani ją za każdym razem gdy ktoś go użyje. Codzienne rano musi patrzeć na to słowo wyryte na swoim przedramieniu. Ciągle przypominają jej się chwile przez które tak cierpiała. Ronald wymierzyl Gryfonce siarczysty policzek i szepnął do ucha:
-Jeszcze raz.... 
Słysząc kroki Weasley puścił Gryfonkę i na pożegnanie rzucił:
- To będzie nasz mały sekret!
Hermiona upadła na zimne kafelki. Patrzyła na swoje nadgarstki, na których pojawiały się ciemne siniaki. Łzy leciały ciurkiem z jej oczu, a ona sama ledwo mogła złapać oddech. Ta sytuacja była okropna dla niej. Nigdy by nawet nie pomyślała, że Ronald tak się zachowa. Próbując się podnieść wycierała łzy.
Draco Malfoy znów patrzył na nią gdy płacze, ale nie przez niego. Za każdym razem gdy płakała czuł małą satysfakcję, jednak teraz gdzieś w głębi czuł żal i chęć pocieszenia jej. Gdzieś w środku czuł, że trzeba jej pomóc. Zanim jednak Gryfonka wyszła z głębi ciemnego korytarza, jego już nie było. Hermiona skierowała się w stronę swojego dormitorium a po drodze doprowadziła siebie do porządku tak żeby nikt nie nic zauważył. Gdy dotarła na miejsce nikt nie zwrócił uwagi na siniaki na nadgarstkach ani na rozczochrane włosy. Im wystarczył fałszywy uśmiech Gryfonki udającej, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Chwilę później już leżała w ciepłym łóżku starając się zapomnieć co dziś zaszło.
                           ♡♡♡
Draco Mlafoy podążał korytarzem kierującym do pokoju wspólnego Ślizgonów. Po drodze myślał o tym co jeszcze przed chwilą miało miejsce. Taki słabeusz jak Weasley ma czelność podnosić rękę na kobietę? Uderzyć ją w twarz? Czy on jest normalny? 
Takie pytania zadawał sobie Dracon przemierzając puste korytarze. Przez chwilę zrobiło mu się jej żal, chciał tam wbiec i pobić Weasley'a tak, że raz na zawsze wybił by mu z głowy znęcanie się nad kobietami. Uznał, że nie zdzierży  tego na trzeźwo, więc czym prędzej udał się w stronę swojego dormitorium w celu spożycia trunku wysokoprocentowego.
-Pić w pierwszy dzień szkoły? -rzucił Draco do Blaise'a gdy zobaczył, że ten konsumuje ognistą whisky bez niego.
-A od kiedy to zabronione? -zapytał Zabini po czym dodał-Poza tym ja mogę pić zawsze!
Blaise siedział przy kominku i szczerzył się do Malfoy'a. Draco widząc jego proszący wyraz twarzy usiadł koło niego i nim się obejrzał już miał nalaną whisky do kryształowego naczynia.
"Przynajmniej nie wyszedłem na alkoholika"-pomyślał Smok i upił duży łyk ognistej.
________________
No w końcu skończyłam :) Dziś rozdział wcześniej niż zwykle, ale myślę że jest nawet dobry i że zostawicie kilka komentarzy do moich wypocin.  Mam nadzieję że polecicie bloga znajomym ♡
Pozdrawiam Elisabeth :)
następny rozdział V -31.10

2 komentarze:

  1. Ron to cham, za tą szlamę powiniem mocno dostać. Szkoda, że Draco nie zareagiwał, ale nw co bd dalej więc nie oceniam xD rozdział świetny ;) już nie mogę się doczekać tego 31.10. Weny życzę :D
    ~Kinga

    OdpowiedzUsuń
  2. No nie... ona poważnie w każdym rozdziale będzie płakać xD Przynajmniej Malfoy nie poleciał jej pocieszać, co moim zdaniem jest dobre xD Także za to plus ;)
    Lili ^^

    OdpowiedzUsuń